A taka próba wiąże się z... noszeniem malca na brzuchu i to przez cztery kolejne miesiące! Opiekun trzyma więc kangurka w woreczku przez 23 godziny i 45 minut na dobę. Tobołek zdejmuje jedynie na 15 minut, aby móc wziąć sobie prysznic. Na pierwszy rzut oka nie widać, że mężczyzna jest w "odmiennym stanie". Woreczek trzyma umieszczony pod koszulą, po to żeby kangurkowi było tak ciepło jak w torbie u mamy. Taki układ sprawia, że Jakub czuje się jak w ciąży. Malec przecież wierci się i kopie. Jakub Pyrek szybko przyzwyczaił się do malca na brzuchu i nauczył się wykonywać z nim wszystkie codzienne czynności. Śmieje się nawet z żartów na swój temat. Opiekun jeździ z kangurkiem na rowerze, pracuje, spotyka się z kolegami i, oczywiście, śpi. - Na początku bardzo się bałem, że podczas snu go przygniotę - opowiada reporterce "Polski - Gazety Krakowskiej" mężczyzna. - Okazało się jednak, że śpię bardzo czujnie i malec jest bezpieczny. Tylko raz, tak się wiercił, że wypadł z worka za wersalkę. Ale zaczął płakać, więc mnie obudził i szybko opanowałem sytuację - dodaje. Golutki kangurek, zwany przez wszystkich Mietkiem, waży 740 g. Ponieważ jest zdrowy i dużo je, rośnie jak na drożdżach, wkrótce więc zacznie naprawdę ciążyć swojemu opiekunowi. - Za trzy miesiące Mietek powinien już ważyć tyle ile dorosły kot - zauważa dr Jerzy Piróg, lekarz weterynarii z krakowskiego zoo. Kangurzy niemowlak je na razie co trzy godziny. Jakub, jak na troskliwą mamkę przystało, przygotowuje mu smaczne, ciepłe mleko, które podaje z maleńkiej buletki. - Właściwie powinienem jak każda matka noworodka mieć prawo do przerwy w pracy na karmienie - śmieje się Jakub Pyrek. Mietka czeka już niedługo ważne wydarzenie. Przejdzie na pokarm stały. Na początek spróbuje owsianki, a potem siana i owoców. Ostatni sztuczny odchów kangura w krakowskim zoo miał miejsce 13 lat temu. Dobrych rad udziela więc Jakubowi zaprzyjaźniony ogród zoologiczny w dalekiej australijskiej Adelajdzie.