Dwa dni temu w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach ukrywający się w Szwajcarii właściciel firmy BGM dostał się do Polski i sam oddał się w ręce wymiaru sprawiedliwości. Możliwe, że to właśnie Giertych skłonił Grochulskiego do powrotu. Lider LPR przyznał w rozmowie z RMF, że namawiał Grochulskiego do stawienia się przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Grochulski - poszukiwany listem gończym - według relacji posła sam zadzwonił do niego prosząc o załatwienie listu żelaznego. - Ja mu powiedziałam, że nie ma takiej możliwości i niech się stawi do prokuratury i niech zeznaje. Powiedziałem mu, że w moim przekonaniu, przy takim zainteresowaniu, szczególnie mediów, będzie miał sprawiedliwy proces - mówi RMF Roman Giertych. - Klub parlamentarny LPR na wniosek CBŚ wyraził zgodę na to, aby ta rozmowa była kontrolowana. CBŚ i służby wiedziały więc o tej rozmowie, mogą mieć nawet jej zapis - dodał Giertych. Wcześniej Grochulski warunkował swój powrót do Polski wyłącznie otrzymaniem listu żelaznego, czyli obietnicy nietykalności. Dziś już wiadomo, że baron paliwowy takiej nietykalności zapewnionej miał nie będzie, bo prokuratura postanowiła wystąpić z wnioskiem do sądu o aresztowanie go na trzy miesiące. Jak poinformował prok. Włodzimierz Krzywicki, o zastosowaniu takiego środka zapobiegawczego zdecydowała wysoka kara grożąca podejrzanemu oraz obawa matactwa. Dziś Grochulski był w krakowskiej prokuraturze skonfrontowany z pozostałymi współwłaścicielami BGM: Janem B. i Zdzisławem M., oskarżonymi o kierowanie mafią paliwową w procesie, który w kwietniu rozpocznie się przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Prokuratura nie jest do końca zadowolona z wyjaśnień Grochulskiego. "W ocenie prokuratury wiedza, jaką podejrzany posiada na temat działań objętych postanowieniami o przedstawieniu zarzutów, jest większa, niż wynika to z jego wyjaśnień" - stwierdziła dziś prokuratura w specjalnym komunikacie wydanym po zakończeniu przesłuchania i konfrontacji.