Warunki, w jakich miałyby być przechowywane, były przerażające - twierdzi Cholewka. Po kilku dniach negocjacji - w pomoc zaangażował się m.in. konsulat polski w Odessie - zgodzono się ostatecznie, aby zostały zaplombowane i w częściach złożone w zamkniętych pomieszczeniach w katedrze. Mają tam pozostać do czasu obrad specjalnej komisji przy Radzie Ministrów Ukrainy w Kijowie, która zdecyduje, czy dar od krakowian zwolnić od cła. - Do tej pory całe wyposażenie prezbiterium, rzeźby na fasadę, ołtarze, ambony, chrzcielnica były przewożone bez żadnych trudności, opowiada architekt. - Tym razem było inaczej. Na miejscu od osób związanych z katedrą można było usłyszeć opinię, że ponieważ są to konfesjonały, które służą do wyznania grzechów, otrzymania rozgrzeszenia i pojednania z Bogiem, nie spodobały się diabłu, który mógł przy tym zamieszać ogonem i wszystko utrudnić. Mówiono o tym nie tak do końca w żartach - mówi Cholewka. Więcej w dzisiejszym "Dzienniku Polskim".