Jak nam się to udało?! Te dane dziwią i cieszą, tym bardziej że krakowianie wcale nie uważają, że aby więcej zarabiać, trzeba więcej pracować. Tak wynika z badań przeprowadzonych od 12 do 17 maja tego roku przez PBS DGA. Na zlecenie "Gazety Wyborczej" pracownicy PBS przepytali 301 osób zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy, a badanie wykonali techniką wywiadów telefonicznych wspomaganych komputerowo (CATI). Jesteśmy optymistami - pisze gazeta. Ekonomiści i statystyki - jak informuje gazeta - przekonują zgodnie - Polacy zarabiają coraz więcej. Gospodarka zaczęła się intensywnie rozwijać, a otwarty unijny rynek wciągnął sporo polskich specjalistów, więc nad Wisłą coraz trudniej o fachowców. Jak już są, to trzeba im sporo zapłacić. Te optymistyczne dla pracowników dane (dla pracodawców i całej gospodarki - już niekoniecznie) potwierdzają sami krakowianie w sondażu PBS. Aż 66,1 proc. pytanych w Krakowie - jak informuje gazeta - odpowiedziało, że w ciągu ostatnich lat dostało podwyżkę. Widać też, że więcej zarabiamy od niedawna - u większości ankietowanych pensje wzrosły w ciągu ostatniego półrocza. Jak więc krakus ocenia swoje wynagrodzenie? Tylko 2,7 proc. odpowiada "stać mnie na wszystko, czego zapragnę". To jednak drugi wynik w kraju (po sporo bogatszej Warszawie). 42,6 proc. "od czasu do czasu może sobie pozwolić na większe wydatki". Dla 37,5 proc. wystarcza tylko na podstawowe potrzeby, a 15,9 proc. "ledwo wiąże koniec z końcem". Dane te są lepsze od tych sprzed trzech lat, bo prawie 36 proc. krakowian oceniło swoje wynagrodzenie z 2004 r. jako gorsze - przytacza statystyki gazeta. - Przez kilka ostatnich lat średnie pensje w woj. małopolskim należały do najniższych w kraju. Nic więc dziwnego, że teraz idą w górę - przekonuje w rozmowie z dziennikarzami "GW" Aneta Okońska, kierownik zespołu strategii rynku pracy w wojewódzkim urzędzie pracy. Płace - jak prognozuje gazeta - pewnie jeszcze wzrosną, bo oczekiwania i nadzieje są spore. 50,8 proc. mieszkańców Krakowa wierzy, że w ciągu najbliższych trzech lat będzie zarabiać więcej. Optymizmem ustępujemy tylko wrocławianom (58,4) i warszawiakom (52). Wyzwanie jest jednak ogromne, bo żeby czuć się dobrze, krakowianin chce dostawać na rękę 3933 zł. Najwięcej w Polsce, to jasne! Skromny łodzianin zadowoli się kwotą 2724 zł, a warszawiakowi wystarczy 3881 zł - wyjaśnia "GW". Obecne wynagrodzenie jest - JAK PISZE gazeta dla 79,7 proc. krakowian za małe. Interesująco wyglądają więc odpowiedzi na pytanie: "co zrobić, żeby więcej zarabiać?". Warszawiacy (49,6 proc.) chcą się uczyć i szkolić. Podobnie łodzianie i poznaniacy. Mieszkańcy Trójmiasta i stolicy (po około 13 proc.) twierdzą, że aby więcej zarabiać, trzeba więcej pracować. Ogólnie twierdzą tak wszyscy badani w siedmiu aglomeracjach. Oprócz... krakowian. Bo gdy średnio 11 proc. Polaków przyznaje - może z bólem - że aby dostać podwyżkę, trzeba się naharować, to w Krakowie ten odsetek nieznacznie przekracza 7 proc. donosi gazeta. Mamy inne sposoby, żeby więcej zarabiać - proponujemy na przykład wyjazd za granicę (50,5 proc.) albo zmianę pracodawcy (32 proc.). Tym pomysłom nie ma się co dziwić, bo Kraków ma najniższe bezrobocie w Polsce. Renata Ptak z Urzędy Statystycznego w Krakowie przyznaje, że stopą bezrobocia na poziomie 5,3 proc. może się pochwalić niewiele zachodnioeuropejskich miast. Z drugiej strony, co podkreśla "GW" z miasta łatwo wyjechać. Dlatego też krakowianie stosunkowo mało obawiają się utraty pracy. Bardzo boi się tego 4,3 proc. z nas, a "raczej boi" 10,2 proc. Średnia dla siedmiu badanych miast to odpowiednio 5,5 i 13,5 proc., jesteśmy więc bardzo spokojni. Najmniej pewni stanowiska są mieszkańcy Łodzi - utraty pracy obawia się 25 proc. z nich. 51,8 proc. krakowian uważa, że po zwolnieniu z pracy kolejną znajdą sobie łatwo. Tak samo mówią poznaniacy, a takich optymistów nie ma nawet stolica - śpieszy z informacjami gazeta.