Na ponad stu billboardach, reklamach umieszczonych w internecie i na tramwajach można przeczytać, że dzięki organizacji zimowych igrzysk w Krakowie zniknie smog i korki, powstanie 35 tysięcy nowych miejsc pracy oraz 2,5 tysiąca mieszkań komunalnych. - To prawda, bo igrzyska oznaczają napływ dodatkowych pieniędzy z Unii oraz budżetu centralnego, co pozwoli przyspieszyć planowane inwestycje o 10 lat - przekonuje wiceprezydent miasta i przewodnicząca komitetu "Kraków 2022" Magdalena Sroka. Według niej, krakowianie poniosą tylko niecałe pięć procent kosztów organizacji imprezy. - Kampania wprowadza mieszkańców w błąd - twierdzi Tomasz Leśniak z inicjatywy "Kraków Przeciw Igrzyskom". Przeciwnicy igrzysk twierdzą też, że kampania narusza ustawę o referendum, która zabrania miastu sugerowania odpowiedzi w głosowaniu. Miasto zaprzecza i twierdzi, że kampania prowadzona jest w ramach konsultacji społecznych. Kampania kosztowała 170 tysięcy złotych. O dalszych staraniach Krakowa o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich zdecydują mieszkańcy w lokalnym referendum, które odbędzie się ono równocześnie z wyborami do Parlamentu Europejskiego 25 maja. Według ostatniego sondażu przeprowadzonego przez IBRiS Homo Homini dla Informacyjnej Agencji Radiowej, prawie 60 procent Polaków jest przeciwnych organizacji imprezy w Krakowie, 30 procent powiedziało igrzyskom "tak". Sondaż telefoniczny przeprowadzono 28 kwietnia na próbie losowo-kwotowej 1100 pełnoletnich mieszkańców Polski.