Skąd to opóźnienie? Okazało się, że ktoś ukradł przewody trakcji elektrycznej. Pociąg pełen pasażerów przez kilka godzin stał w szczerym polu - donosi "Polska Gazeta Krakowska". - 70 kilometrów od Krakowa, w okolicach Kozłowa, nastąpiła przerwa w podróży - opowiada pasażer Paweł Szumiec. - Akurat obsługa InterCity przechodziła z darmowym poczęstunkiem. Kierownik pociągu ogłosił, że z powodu zerwanej trakcji czeka nas co najmniej dwugodzinny postój - relacjonuje. Jednak zamiast dwóch, pasażerowie spędzili w unieruchomionym pociągu sześć długich godzin. - Nie mam pretensji do obsługi InterCity, bo przecież nic nie zawiniła w sprawie awarii. Szkoda tylko, że przez cały ten czas nikt nie zaproponował nam posiłku, ani nawet dodatkowej kawy czy herbaty - dodaje Szumiec. Podkreśla, że w tym przypadku zawaliła policja i Służba Ochrony Kolei, które odpowiadają za bezpieczeństwo podróżnych i nie powinny dopuścić do kradzieży z trasy miedzianych przewodów. - Poza tym staliśmy w polu całą noc i nikt nie usiłował nic zrobić, by tę sytuację zmienić - irytuje się pechowy pasażer. - Konduktorzy radzili tylko, by reklamować bilety i żądać odszkodowania. Jak relacjonuje Szumiec, podczas postoju w pociągu był spokój i cisza. Nikt nie panikował. - Czekaliśmy na rozwój sytuacji, choć nie bardzo rozumieliśmy, dlaczego kolejarze pracują tak wolno. Przecież dziś każdy ma telefon komórkowy, a pociąg łączność radiową. Nie wiadomo dlaczego, aż sześć godzin trwało usuwanie awarii - ubolewa pasażer. - Dodajmy, że drugi tor jazdy przez cały czas był pusty. Jednak dopiero po kilku godzinach kolejarze zdecydowali się cofnąć cały skład na rozjazd w Psarach. Pociąg pojechał do Krakowa drugim torem. Czy nie można było zrobić tego wcześniej? Rzeczniczka prasowa PKP InterCity Adriana Chibowska potwierdza, że w okolicach Kozłowa, na trasie do Krakowa, złodzieje ukradli przewody trakcji elektrycznej. - Pozostaje mi przeprosić pasażerów - mówi Chibowska. - To był ostatni wieczorny pociąg. Nie było możliwości innej organizacji przejazdu. Przewiezienie pasażerów autokarami również nie wchodziło w rachubę, bo pociąg stał w szczerym polu - tłumaczy rzeczniczka.