Pomysł na zwiedzanie Nowej Huty to podążanie śladami Polski socjalistycznej. Takie atrakcje zapewniają chociażby Crazy Guides, którzy wożą turystów starymi trabantami, pokazują typowo komunistyczne budynki, oprowadzają po socjalistycznym mieszkaniu, gdzie obcokrajowcy mogą napić się wódki i przekąsić śledziem. - Turyści nie dostrzegają innych wspaniałych rzeczy. Nie patrzą na Hutę pod kątem architektonicznym i planistycznym. Nie mają pojęcia, że Nowa Huta to jedyne takie miasto w Polsce, powstałe po II wojnie światowej. Według mnie Nową Hutę należy pokazywać nie jako poszczególne obiekty, ale jako świetnie zaplanowaną przestrzennie całość - mówi Róża Klijanowicz, przewodnik. Po czym dodaje: - Nadal jednak biura podróży, które układają plan zwiedzania zorganizowanym grupom, pomijają Hutę. Oprowadzam jedynie pojedyncze osoby, którym sama sugeruję jej zobaczenie. Uważam, że mamy się czym chwalić. Zabytki to za mało Na razie Nowa Huta jest atrakcyjna dla turystów jedynie na kilkugodzinną wycieczkę. Wieczorem wracają na Rynek lub Kazimierz, ponieważ w Hucie nie ma gdzie zjeść dobrego obiadu czy napić się piwa. Oprócz dwóch restauracji z poprzedniej epoki, osiedlowych barów z podejrzaną klientelą i paru wiekowych hoteli nie ma tam nic, co mogłoby zatrzymać turystę na dłużej. - Brakuje hoteli, restauracji czy klubów, w których można by organizować koncerty lub imprezy masowe - mówi Dawid Krąkowski, mieszkaniec NH i założyciel wytwórni muzycznej Spook Records. Z kolei restauratorzy i hotelarze nie inwestują w Nowej Hucie, ponieważ nie widzą tam potencjału. - Najpierw muszą powstać restauracje, knajpy, puby, potem należy zacząć tworzyć bazę noclegową. Otwieranie tam teraz hostelu mijałoby się z celem, bo stałby pusty - mówi Marcin Porada z sieci Hostel Service. Restauratorzy z kolei uważają, że nie opłaca im się inwestować w Nowej Hucie ze względów ekonomicznych. - Dzisiaj pozycją priorytetową dla restauratorów nadal jest Rynek Główny i Kazimierz - wyjaśnia Radosław Fronc, właściciel m.in. restauracji Miód Malina. Przyszłość - Należałoby pokazać turystom, że warto jeździć do Nowej Huty, i podpowiedzieć, jak najłatwiej tam dotrzeć - sugeruje Radosław Fronc. Katarzyna Gądek, dyrektor Biura ds. Turystyki, odpowiada: - Od kilku lat staramy się ożywić Nową Hutę i przekazać turystom informacje o tym, co warto tam zobaczyć: jest w Nowej Hucie punkt informacji kulturalno-turystycznej, są oznaczone trasy. Poza tym promujemy dzielnicę na naszych stronach internetowych. Niestety, osoby działające w branży turystycznej często nie mają wiedzy na temat tej dzielnicy. Dlatego postanowiliśmy zorganizować kursy dla przewodników, żeby wiedzieli, co w ogóle warto pokazywać turystom. Teraz czas na aktywność przedsiębiorców. Jednak aby powstało tam zaplecze turystyczne, musimy poczekać kilka lat. Kazimierz nie rozwinął się z dnia na dzień. Katarzyna Ponikowska katarzyna.ponikowska@echomiasta.pl Jest potencjał Opinia Piotra Skuchy, architekta i miłośnika historii miasta Nowa Huta ma mnóstwo wartości, które mogłyby zainteresować turystów. Dla mnie główne to architektura socjalistyczna, historia związana z "Solidarnością" i przemysł. Szkoda, że np. kombinat zamyka się na turystów. Najokazalszy obiekt - hala "Martenowska" podobno już nie istnieje. Została zniszczona w trakcie modernizacji huty. Ale są też inne atrakcje, jak chociażby kopiec Wandy, doskonały system fortyfikacji, klasztor Cystersów, plac Centralny z całą otoczką sklepową, m.in. ciekawą cepelią, czy chociażby wieża ciśnień przy przemysłowej stacji kolejowej, przypominająca basztę zamku nad Loarą, z której rozciąga się przepiękny widok na całą Nową Hutę i Wisłę. W NH powstaje też coraz więcej ośrodków kultury o różnych profilach, np. Łaźnia Nowa, Ośrodek Norwida, NCK i dużo małych prywatnych galerii. Mało osób wie, że Nowa Huta to najbardziej zielona dzielnica Krakowa. Oczywiście zmiany mają sens, ale rozmach, z jakim rozwija się Nowa Huta, idzie w dobrym kierunku.