Na plecach rowerzystów, w rękach studentów i lekarzy, jeździły tramwajami i stały pod ścianą podczas wykładów. Podczas jednodniowej akcji organizacji "Wiosna Kościoła PRO" działającej przy parafii św. Józefa w Krakowie, młodzi ludzie chcieli udowodnić, że Kościół ma do ludzi przychodzić - pisze "Gazeta Krakowska". Poradnia okulistyczna w szpitalu im. Rydygiera, godz. 12.00. Marysia Garstka, stażystka, czeka w kolejce, jej krzyż stoi oparty o ścianę. - Fajny! Ale czy to aby nie jakaś sekta? - niepokoi się jej okulistka. - Nie, to tylko Kościół katolicki - uspokaja Marysia. Karol Korzycki, student IV roku medycyny na UJ, miał nieco ciężej. Przyniósł swój krzyż na zajęcia. - Może się jeszcze ukrzyżujesz? - ironizował kolega. Niektórzy zarzucali mu obnoszenie się ze swoją wiarą, która jest czymś osobistym, intymnym. Uczestnicy akcji nie uważają się jednak za fanatyków. - Nie boję się tak przyjść na uczelnię. Wszyscy wiedzą, że jestem wierząca, ale nikt nigdy nie zarzucił mi, że jestem "katol" - mówi Martyna Pawłowska, studentka UJ. Dla Magdy Czajki, koleżanki Karola z roku, akcja to jednak coś pozytywnego. - Pomyślałam, że może idzie z tym krzyżem do kościoła, zaczęłam się zastanawiać - mówi studentka. Happening miał pobudzić świadomości ludzi, że nadszedł kolejny piątek Wielkiego Postu. - Zauważyłem, że niewielu wiernych chodzi na drogi krzyżowe i chciałem to zmienić - mówi ks. Jacek Stryczek, inicjator akcji. Tłumaczy, że happening to sposób na pokazanie Kościoła żywego i otwartego. - Dosyć narzekania i marudzenia na Kościół! - postuluje duchowny od św. Józefa. Akcja dla niektórych zaczęła się o godz. 6 rano (Łukasz Zieliński przez dwie godziny rozwoził gazety) i skończyła o godz. 17. Wnioski? - Najczęstszą reakcją było udawanie, że się nas nie widzi. Ale robimy dopiero pierwszy krok - sumuje Marysia.