W rzeczywistości jest to bowiem przerobiony wagon "norymberskiego" tramwaju z lat 60. W środku znajduje się mała kawiarnia. Mała, bo na czterdzieści obitych pluszem foteli. Z głośników pod sufitem sączy się muzyka poważna. Kawa postawiona na małym stoliku o dziwo nie wylewa się przy hamowaniu, a ciekawskie spojrzenia powstrzymają przyciemnione okna. Luksus w cenie Żeby się przekonać jak jest w środku, trzeba odważyć się i wsiąść. - Czy jedziemy na railway station? - pyta obcokrajowiec z podróżną torbą. Dowiedziawszy się, że niestety nie, zawiedziony wysiada z powrotem. - Mimo wszystko cudownie było tu usiąść! - rzuca na odchodne. Bo Orient Express ma się podobać. Wymyślono go w biurze podróży Jordan do spółki z firmą Przewłocki. Będzie kursował przez cały rok i stanie się nową atrakcją turystyczną Krakowa. Żadne polskie miasto nie ma jeszcze tramwaju-kawiarni. W dodatku, w tym krakowskim atmosfera luksusu unosi się wręcz w powietrzu. Między innymi dzięki sprawnej klimatyzacji - marzeniu pasażerów zatłoczonych bombardierów. Bez rozkładu - Chcieliśmy ożywić atmosferę początków XX wieku - opowiada Alicja Kostkowska z biura Jordan. - Trochę jest w naszym tramwaju secesji, trochę cesarsko-królewskości. Nie brakuje też nowoczesnej techniki - ciekłokrystaliczne wyświetlacze nad stolikami wkrótce podłączymy do GPS-a. W ten sposób turysta dowie się gdzie się znajduje i będzie mógł przeczytać krótką informację o historii miejsca. Zrezygnowaliśmy z "mówionych" zapowiedzi - psuły one atmosferę kawiarni. Rozkład jazdy jest na razie tylko umowny i w praktyce Orient Express "przyjedzie kiedy przyjedzie". Jeździ zaś codziennie od południa do szóstej wieczór. Wcześniej, o dziewiątej i wpół do jedenastej ma zabierać w podróż zorganizowane grupy turystów np. z hoteli. Bilety na ten przejazd są droższe - normalny kosztuje 45 zł. W zamian jednak można do woli jeść i pić z zapasów kawiarni. Za "zwykły" przejazd trzeba zapłacić 15 zł (10 zł ? dzieci). Tomasz Mucha Tramwaj kursuje z zajezdni na ul. Wawrzyńca pod Wawel w kierunku filharmonii i Salwatora. Wraca do punktu wyjścia, jadąc znów pod wawelskim wzgórzem, przez most Grunwaldzki i ul. Brożka.