W akcję zaangażowano alpinistę, weterynarza i strażaków, a i tak musiała minąć ponad doba, zanim zwierzak został sprowadzony na ziemię. Kot wszedł na wysoką, kruchą akację. Drzewo rosło na skarpie, co dodatkowo wydłużało drogę na szczyt. Nie można więc było użyć strażackiego, dwudziestometrowego podnośnika, który zresztą w tym czasie był bezużyteczny ze względu na awarię układu hydraulicznego. W tej sytuacji skonsultowano się z alpinistą, który jednak nie podjął się zadania wejścia na drzewo o kruchych gałęziach. Bezradny był też weterynarz, który nie chciał zaryzykować wystrzelenie w kierunku kota pocisku ze środkiem usypiającym. W dodatku pojawiły się sugestie, że zwierzak zgłodnieje i do pięciu dni prawdopodobnie sam zejdzie z drzewa. O takiej perspektywie czasu nie chcieli jednak słyszeć mieszkańcy okolicznych domów, bo miauczenie nasilało się nocą, przez co nie mogli spać. W tej sytuacji zapytano sztab w Krakowie o możliwość wypożyczenia znacznie większego podnośnika z Nowego Sącza. Uzyskano zgodę, ale ostatecznie wycofano się z tego pomysłu. - Nie można było zostawić prawie stutysięcznego miasta z licznymi wieżowcami bez takiego sprzętu - tłumaczy brygadier Dariusz Grygowicz, zastępca komendanta powiatowego PSP w Gorlicach. - Gdyby w Nowym Sączu doszło do pożaru na którymś z osiedli, to mogłoby dojść do tragedii. Strażacy nie byliby w stanie nieść pomocy ludziom, bo sprzęt do tego przeznaczony kilkadziesiąt kilometrów dalej byłby wykorzystywany do ściągania kota, który utknął na drzewie. Ostatecznie problem rozwiązano dzięki podnośnikowi prywatnej firmy wykorzystywanemu do czyszczenia elewacji siedziby gorlickiej policji. Strażacy zauważyli go przypadkowo, wracając z ul. Korczaka i szybko skontaktowali się z właścicielem. Burmistrz wyasygnował niewielką kwotę na pokrycie kosztów wypożyczenia sprzętu i zwierzaka w końcu zdjęto na ziemię. - Po raz kolejny ponawiamy apel, by właściciele zwierząt zwracali większą uwagę na to, co robią ich pupile - mówi brygadier Dariusz Grygowicz. - Ostatnia interwencja pokazała, jak wiele sił i środków trzeba było zaangażować do pozornie banalnej interwencji. SZEL