Z pomysłem wprowadzenia lekcji gwary do zakopiańskich szkół wyszedł radny Leszek Dorula. Przypomniał, że dawniej zabraniano tego. To jedna z przyczyn, dla której obecnie gwarą - jego zdaniem - mówi coraz mniej młodych osób. Szczególnie dotyczy to Zakopanego, gdyż na wsiach gwara "dobrze się trzyma". - Należałoby się zastanowić nad tym pomysłem. Uczniowie mogliby uczyć się gawędziarstwa oraz poznawać poezję rodzimych twórców - twierdzi radny Dorula. Jak mówi dr Małgorzata Wonuczka-Wnuk, znawczyni góralszczyzny, podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich, który odbył się pod koniec sierpnia w Zakopanem - największej folklorystycznej imprezy tego typu pod Giewontem, konferansjerzy nie potrafili mówić poprawnie ani gwarą ani językiem literackim, w dodatku nie byli w stanie wymówić poprawnie nazwisk jurorów. - Pomysł nauczania gwary w szkołach uważam za bardzo dobry - mówi. Jak się jednak okazuje, gwara, jak również góralska poezja, jest w niektórych placówkach kultywowana. Zapewnia o tym Joanna Staszak, naczelnik Wydziału Kultury i Popularyzacji Zakopanego Urzędu Miasta. Dzieci uczą się jej m.in. w szkole na Cyrhli, biorą udział w konkursach recytatorskich. Działalność zespołu "Małe Klimki" również polega na kultywowaniu góralskiego języka. Dodatkowo w Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu "Jutrzenka" zajęcia muzyczne z dziećmi prowadzi Krzysztof Trebunia Tutka, który mówi do swoich wychowanków także gwarą. Jednak - jak dodaje Joanna Staszak - jeśli istnieje taka potrzeba, warto zastanowić się nad rozszerzeniem oferty edukacyjnej. Agnieszka Szymaszek agnieszka.szymaszek@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Renesans linii Trzebina-Oświęcim Tragedia pod hotelem Grypa w natarciu