Chodzi o obszary Szymoszkowa, Gubałówka 2, Pardałówka - Antałówka. Projekty planów są na ukończeniu. Były już wyłożone do publicznego wglądu, odbyła się także publiczna dyskusja. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy zgadzają się na ich przyjęcie - wręcz przeciwnie. Na wczorajsze posiedzenie miejskiej komisji architektury, urbanistyki i planowania przestrzennego przybyli mieszkańcy, którzy są przeciwni rozwiązaniom przyjętym w projektach. Dyskusja nad jednym tylko obszarem - Szymoszkowa - zajęła ponad 2 godziny. Wiele z uwag zgłoszonych do projektów nie zostało przyjętych. Chodzi głównie o wnioski w sprawie przekwalifikowania gruntów na budowlane. Spośród wniosków zgłoszonych do obszaru Szymoszkowa, pozytywnie rozpatrzonych zostało 9, negatywnie - 20. Przed wyborami było cudnie, teraz jest pyskówka Podczas wczorajszego spotkania mieszkańcy opowiadali o swoich indywidualnych sprawach, skarżyli się na brak zrozumienia i złe decyzje w sprawie ich prywatnych działek, jednak z chaosu i krzyków dotyczących partykularnych interesów wyłaniało się pytanie, dotyczące zasadności tworzenia planów na podstawie starego studium, które - jak podkreślano podczas wczorajszego spotkania - liczy już 11 lat. - My jesteśmy solą tej ziemi i myśmy wybierali Radę Miasta i burmistrzów. Nam się obiecywało powiększenie terenów budowlanych. Cudnie wszystko było mówione przed wyborami. A jak przychodzi do realizacji obietnic - wszystko jest wycofywane - mówiła Bożena Gąsienica Byrcyn, mieszkanka Gubałówki i przedstawicielka Federacji Obrońców Podhala. - My nie twierdzimy, że studium jest dobre. Ono jest jednak dla nas prawem, którego musimy się trzymać! - tłumaczyła jedna z projektantek. - Gdyby nie studium, mielibyśmy możliwość interpretacji projektu planu na państwa korzyść. - To dlaczego najpierw nie podjęto decyzji o wykonaniu nowego studium, a dopiero potem planów? Tej pyskówki by wtedy nie było! - mówiła jedna z mieszkanek. Najgorszy plan jest lepszy niż... żaden? - Przed wyborami chcecie plan klepnąć! - zarzucał inny z protestujących. A pod adresem Jana Karpiela Bułecki, przewodniczącego komisji architektury urbanistyki i zagospodarowania przestrzennego powiedział: - A ty nie bądź za stroną projektantów, tylko za ludziami! Mieszkańców nie przekonał argument, który wysunął Jan Karpiel Bułecka - że według uchwały Rady Miasta Zakopanego w niedalekiej przyszłości opracowane zostanie nowe studium. - A plan jest potrzebny, bo ochroni te cenne obszary przed zabudową deweloperską - mówi. - Najgorszy plan jest lepszy niż żaden - dodaje projektantka Maria Modzelewska. Mieszkańcy chcieli także wiedzieć, na jakiej podstawie - mimo że według zapisów w projektach planów na danych obszarach widnieje całkowity zakaz zabudowy - tereny te już od dawna są zabudowane... Obowiązuje zakaz, a tereny są zabudowane. Winni urzędnicy? Zdaniem przewodniczącego Rady Miasta Wawrzyńca Bystrzyckiego za taki stan rzeczy częściowo odpowiedzialność ponoszą urzędnicy Wydziału Urbanistyki i Architektury. - Niedobrze się dzieje, że w Urzędzie daje się ludziom nadzieję co do zabudowy. Urzędnicy nie patrzą na studium, wydział nie informował dostatecznie mieszkańców - podkreślał. Protestowali także mieszkańcy Choćkowskiego. Walczyli o drogę. Zależy im, by w końcu zyskała ona status gminnej i by miasto zabrało się za jej naprawę. Tymczasem projektanci nie uwzględnili tego wniosku w projekcie planu. Przekwalifikowanie - ich zdaniem - jest niemożliwe ze względu na konieczność wyłączenia terenów z klasyfikacji leśnej, co wymaga zgody wszystkich - bardzo wielu - właścicieli, oraz ogromne koszty. Jak tłumaczy projektantka Maria Modzelewska, nawet bez statusu gminnej, droga może być uznana za publiczną - wymaga to stosownej uchwały Rady Gminy. Agnieszka Szymaszek Czytaj więcej: Są jeszcze wolne miejsca Po gazowe butle jak po talibów Rejestracja przez internet kolejek do specjalistów nie skróci