Jak zaznaczają spadkobiercy właścicieli ziem na terenie TPN, kiedyś z parkiem o swoje się walczyło, teraz parku trzeba bronić. Prywatyzacji spółki, której właścicielem jest PKP, a która jest w dobrej kondycji finansowej, sprzeciwiają się również członkowie Klubu im. Władysława Zamoyskiego. Wystosowali oni apel do premiera Tuska, by kolei nie sprzedawać. Prywatyzacja PLK to początek wojny? Pismo podpisało kilkadziesiąt znanych autorytetów ze świata nauki. Według sygnatariuszy, prywatyzacja wywoła falę wniosków górali o zwrot ziem, gdyż "uzasadnieniem wywłaszczeń i nacjonalizacji było dobro wyższe i cele publiczne, jakim miały służyć kolej linowa i utworzony w 1954 r. Tatrzański Park Narodowy. Prywatyzacja kolei linowych na Kasprowym Wierchu byłaby odwróceniem dotychczasowej polityki państwa, prowadzonej od kilkudziesięciu lat w stosunku do własności prywatnej na obszarach parków narodowych". Górale grożą, że pójdą do sądu Górale zapowiadają, że sprywatyzować kolei nie dadzą, a o ziemię walczyć będą w sądzie. - Po tych wszystkich wojnach od 1963 roku, kiedy to zaczęli wywłaszczać, nieustannie była walka z parkiem. I nie dziwię się ludziom, bo przecież wojowali o swoje. Bronili swojego, nie wyciągali łap po cudze. Potem nastąpił okres, że trzeba się było dogadywać. Pracowaliśmy nad tym z ministrami, aby ludziom się krzywda nie działa i żeby park utrzymać. Chcieliśmy dostać zadośćuczynienia, choćby symboliczną złotówkę za utraconą morgę ziemi. Proponowaliśmy współudział w zyskach parku. Też to nie wyszło. Chcieliśmy po zgodzie. Ostatecznie wszystko się w miarę unormowało - mówi Zofia Bigos-Stachoń, założycielka Stowarzyszenia Właścicieli i Współwłaścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach. I wszystko prawdopodobnie byłoby dobrze, gdyby nie wieść o rychłej sprzedaży Polskich Kolei Linowych prywatnemu właścicielowi. Na to górale przystać w żadnym razie nie chcą. Będą bronić Tatrzańskiego Parku Narodowego - Pazdury wyłożyli na Kasprowy? Nie! To był budowany symbol dla Zakopanego, dla narodu. Ludzie pomagali, dali zgodę. Ale teraz będą bronić. Prawem i pazdurami - zapowiada góralka z Głodówki. Jak dodaje, będą występowali prawnie do sądu o zwrot ziemi oraz o unieważnienie wywłaszczeń. Pierwsze sprawy dotyczyć będą terenów na Hali Goryczkowej. Kolejne m.in. w Dolinie Pięciu Stawów i Gąsienicowej. Jak oblicza założycielka stowarzyszenia wywłaszczonych właścicieli hal, o swoją ziemię znajdująca się w Tatrach upomnieć się może nawet 5 tysięcy rodów. Jednocześnie nie chcą, aby zniknął Tatrzański Park Narodowy. - Mamy opracowania, wzorujemy się na Wspólnocie Ośmiu Wsi, żeby park zachować, ale żeby ten park był prywatny. Zobaczymy, czy będzie się szło dogadać z ministrem bez kija. A jak nie, to pójdziemy z kijem - grozi. Dogadali się z korzyścią dla wszystkich Wspólnota Leśna Uprawnionych 8 Wsi w Witowie powstała w 1819 roku. W 1965 roku opracowano statut jej działalności. Integralną częścią statutu był wykaz uprawnionych z poszczególnych wsi do korzystania ze wspólnoty. - Tatrzański Park Narodowy, aby realizować swoje zadania ochronne, musi z nami współpracować. Ta współpraca jednak nie jest wymuszona i przebiega bardzo sprawnie. Wszyscy chcemy, aby cenne tatrzańskie tereny, których wspólnota jest właścicielem, służyły i turystom i mieszkańcom okolicznych wsi - mówi Jan Piczura ze Wspólnoty Leśne Uprawnionych 8 Wsi w Witowie. Co z tego mają mieszkańcy okolicy Doliny Chochołowskiej, której są właścicielami? Przede wszystkim zgodnie z procedurami ochrony i pielęgnacji przyrody, mogą korzystać z drewna. Istnieje też porozumienie pomiędzy ministrem środowiska, TPN i samorządami a wspólnotą, na mocy którego pobrane tytułem wejścia na ich teren pieniądze, które zostawiają turyści, mogą zostać przeznaczone na cele związane z turystyką lub ochroną przyrody. To również miejsca pracy - rocznie w Witowie podpisuje się około pół tysiąca umów z miejscowymi na wykonanie różnych prac. - Temat powstawania podobnych wspólnot do sprawa otwarta. Jeżeli ziemie zostały odzyskane i dobrze wyznaczono granice, to powołanie wspólnoty jest dobrym rozwiązaniem dla ochrony i udostępniania cennych krajobrazowo zasobów przyrodniczych - mówi Piczura. - Osobiście uważam, że pani Zofia doskonale poradziłaby sobie z prowadzeniem wspólnoty leśnej. Ona ma góry i przyrodę we krwi. Łukasz Razowski lukasz.razowski@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Ulice w rynku za dwa tygodnie Za drogie źle, tanio też źle 11,5 miliona złotych na łącznik z autostradą