Z tej kwoty aż 330 tys. zł strat powstało z winy 85 nieostrożnie jeżdżących policjantów. Dlatego coraz częściej zdarza się, że funkcjonariusze ubezpieczają się od następstw wypadków drogowych, bo gdy rozbiją radiowóz, to komenda może zająć im nawet trzy kolejne pensje. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ubezpiecza od odpowiedzialności cywilnej wszystkie pojazdy przez tzw. polisę generalną w firmie Uniqa, która wygrała duży przetarg. Nie ma jednak w policji ubezpieczeń Auto Casco, czyli od szkód, których sprawcą jest osoba prowadząca pojazd. Tak jest przynajmniej w małopolskiej komendzie, która dysponuje 1450 autami. - Na drodze policjant traktowany jest tak samo, jak pozostali kierowcy. Za spowodowanie wypadku ponosi konsekwencje, także finansowe - informuje Robert Rutka, z Wydziału Transportu Małopolskiej Policji. By się bronić przed finansową wpadką, małopolscy policjanci wykupują dodatkowe ubezpieczenie z tytułu wykonywanego zawodu i prowadzenia pojazdów służbowych. Polisy załatwiają poszczególne jednostki w różnych, polskich i zagranicznych, firmach ubezpieczeniowych, przeważnie jest to jednak PZU. Składki miesięczne są różne, np od 7 zł w komendzie w Chrzanowie czy Olkuszu do 16 zł w Krakowie. Polisa obowiązuje jednak tylko dla szkód do 10 tysięcy zł. Gdy są one wyższe, policjant musi liczyć się z tym, że jednak będzie dopłacał z własnej kieszeni. - Niedawno kolega zahaczył podwoziem samochodu o wysoki krawężnik. Uszkodzenia może nie były bardzo poważne, ale kosztowne. Jedna pensja by nie starczyła, by wyrównać szkodę - przyznaje Andrzej Sus z tarnowskiej komendy. Dobrze, że ów funkcjonariusz miał wykupioną dodatkową polisę OC i z niej pokrył koszty naprawy. - Najwięcej zdarzeń drogowych z udziałem radiowozów, bo aż 108, odnotowano w Komendzie Miejskiej w Krakowie - wylicza Robert Rutka. Z winy policjantów było ich 33. Na drugim miejscu w tym niechlubnym rankingu plasuje się Komenda Wojewódzka - 49, potem Komenda Miejska w Tarnowie 21 i w Nowym Sączu 14. - Nie mamy pieniędzy na to, aby opłacić ubezpieczenie dla naszych samochodów - przyznaje wprost komendant tarnowskiej policji Zbigniew Ostrowski. - To problem ogólnopolski, nie tylko nasz. I zgadza się, że o stłuczkę nie jest trudno, nawet przy najostrożniejszej jeździe. A wiadomo, że policjanci interweniują często w sytuacjach, które wiążą się z dużym ryzykiem. - Czasem jest to szaleńczy pościg za uciekającym pojazdem. Wtedy myśli się o zatrzymaniu zbiega, a nie o finansowych skutkach uszkodzenia służbowego auta - dodaje Zbigniew Ostrowski. Jeżeli do uszkodzenia radiowozu dochodzi ewidentnie z winy funkcjonariusza, to musi się on jednak liczyć z tym, że spłata kosztów naprawy pojazdu będzie pokryta z pensji kierującego. Komendant przyznaje, że były takie przypadki, m.in. w Wojniczu, gdzie rozbity został policyjny polonez. Najczęściej jednak sprawa kończy się na rozmowie wychowawczej i wysłaniu raportu do komendy wojewódzkiej z wnioskiem o sfinansowanie naprawy uszkodzonego auta. W ubiegłym roku doszło również do 355 różnych innych zdarzeń, w wyniku których ucierpiały pojazdy służbowe. Na skutek działania nieznanych sprawców uszkodzono 87 aut, chuligani zdewastowali 60 samochodów, a w 18 przypadkach doszło do zderzenia ze zwierzętami, w tym z leśnymi. Na skutek przypadków losowych, a więc wiatrów, gradobicia itp. zniszczeniu uległo 16 pojazdów, a w dziury drogowe wpadło ich 8. Wydarzyły się też dwa pożary, jeden na skutek samozapłonu, drugi to chuligańskie podpalenie. Również w przypadku innych zdarzeń, palmę pierwszeństwa dzierży Kraków. Tu nieznani sprawcy w 55 przypadkach uszkodzili policyjne auta, a chuligani kolejnych 25 pojazdów. Również w dziury drogowe najczęściej wpadały samochody w Krakowie - 6 przypadków. Wartość tych wszystkich szkód wyceniono w sumie na 460 tys. zł.