Słoneczna niedziela na terenie basenu Clepardia przy ul. Mackiewicza 14. Wielu krakowian tego dnia zdecydowało się na wypoczynek nad wodą. Odnowiony obiekt wyposażony jest w czyste i schludne przebieralnie i toalety, które znajdują się jakieś trzy-cztery minuty spacerkiem od kąpieliska. Mimo to młoda mama decyduje się na pójście ze swoim maluchem w tzw. krzaczki, niedaleko basenu. - Jesteśmy w stanie wysyłać sondy na Marsa, a nie możemy sobie poradzić z naszą fizjologią i dojść 200 metrów do toalety? Mocz dziecka śmierdzi tak samo jak mocz osoby dorosłej. Zamiast terenu zielonego mamy nad basenem kibel - oburza się Maciej Sowa, który czasem w weekendy wypoczywa na basenie Clepardia. Młoda mama to nie jedyna osoba, która tego dnia wolała skorzystać z krzaczków niż z toalety. W otoczeniu zieleni załatwiali też swoje potrzeby młodzi chłopcy. Za daleko do toalety - Zwracaliśmy im uwagę, ale to niewiele daje. Mama udawała, że nas nie słyszy. A chłopcy tłumaczyli się, że nie wiedzą, gdzie są toalety lub że są one za daleko - dodaje Maciej Sowa. Sikające dzieci to w Krakowie częsty obrazek. Latem spotkać je można nie tylko przy kąpieliskach, takich jak Clepardia, Przylasek Rusiecki czy Kryspinów, ale też na Plantach, w parkach, a nawet na Błoniach. - A co ja mam zrobić, kiedy Ola chce do toalety? Mam biec na drugą stronę parku w nadziei, że zdążymy? Moim zdaniem toalet powinno być więcej - podkreśla mama kilkuletniej Oli. Razem z córką stara się spędzać wszystkie słoneczne dni w Parku Jordana, gdzie również są problemy z toaletami. Tysiące osób w jednym wc Rzeczywiście, w mieście nie ma zbyt wielu toalet publicznych. W parku Jordana, gdzie w słoneczne i ciepłe dni atrakcyjny i duży plac zabaw przyciąga wielu rodziców z ich maluchami, jest tylko jedna toaleta publiczna. Za niewielką opłatą można też korzystać z wc w restauracji w tzw. okrąglaku. Przy placu zabaw toalety nie ma. Tak jak w większości tego typu miejsc. W ponad 756-tysięcznym Krakowie jest zaledwie 25 toalet publicznych. Na jedną przypada ponad 30 tys. mieszkańców, nie wspominając o turystach, których w ostatnich latach przyjeżdża do Krakowa średnio 6 mln rocznie. Sikanie za 50 złotych - Były plany, żeby w okolicach Plant postawić dodatkowe cztery toalety, ale nie zgodził się na to konserwator zabytków. Postanowiliśmy, że toalety staną przy dużych skrzyżowaniach, które są popularnymi punktami przesiadkowymi - mówi Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. Innych planów na zwiększenie toalet w Krakowie póki co nie ma. A załatwiać potrzeby fizjologiczne gdzieś trzeba. Jednak korzystanie z krakowskich zieleńców może okazać się bardzo kosztowne. Za zanieczyszczanie terenów zielonych grozi mandat w wysokości 50 zł. Toalet w Krakowie brakuje, ale nawet jeśli są, mieszkańcy nie zawsze z nich korzystają, bo wygodniejsze i tańsze jest dla nich korzystanie z zieleńców. - Polskie społeczeństwo wyznaje chyba zasadę, że zakazy są po to, żeby je łamać. Jak osoba ma przejść 10 metrów to toalety, woli załatwić się bliżej. Rodzice powinni zwracać uwagę swoim dzieciom, ale niestety tego nie robią. Jedynym wyjściem jest chyba wycięcie krzaków na terenie basenu - podkreśla Zbigniew Wajda, prezes Clepardii. Anna Gaik z ośrodka w Kryspinowie, gdzie są 2 toalety tzw. "hurtowe" i 14 typu toi toi, dodaje: - Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich, ale jeśli widzimy osoby załatwiające swoje potrzeby za drzewem, odsyłamy je do toalet. W centrum, mimo iż publicznych toalet jest jak na lekarstwo, łatwiej legalnie się wysikać. Za niewielką opłatą skorzystać można z toalet licznych pubów czy restauracji. - Wydaje mi się, że to zależy od kultury osobistej człowieka. Mam małe dziecko i wiem, że czasem jest trudno, ale zawsze staram się znaleźć jakąś toaletę. Ale jeśli komuś szkoda wydać złotówkę, to rzeczywiście może mieć problem - kwituje Paulina Wiącek, mama 5-letniego Łukasza. Mamy często wolą "krzaczki", ponieważ nie obawiają się konsekwencji. Mimo iż za zanieczyszczanie terenów zielonych grozi kara 50 zł, strażnicy rzadko ją stosują. - Nie powinno mieć znaczenia, czy zanieczyszcza zieleń osoba dorosła czy dziecko, ale strażnicy starają się być ludźmi i do dzieci stosują inne kryteria. Rodzice często tłumaczą się, że dziecko by nie wytrzymało, że nie ma toalety i 99 proc. takich interwencji to pouczenia. Ale niewątpliwie jest to wykroczenie i nie należy tak robić - podkreśla Marek Anioł ze straży miejskiej. Katarzyna Ponikowska katarzyna.ponikowska@echomiasta.pl