27-letnia Monika B.-B. prowadziła w Limanowej firmę ubezpieczeniową i oferowała lokowanie pieniędzy na wysoki procent. Z tej usług skorzystało kilkuset klientów, którzy wpłacali nawet po kilkaset tysięcy złotych. Oprócz oszustwa na kwotę 12,5 mln zł prokuratura zarzuciła Monice B.-B. bezprawne posługiwanie się nazwą jednej z firm ubezpieczeniowych. Podejrzana, która dotychczas nie przyznawała się do winy, obecnie po zmianie zarzutów przyznała się do winy. Odmówiła jednak złożenia wyjaśnień. Prokuratura sama musi więc ustalić, gdzie podziały się wyłudzone pieniądze. Dotąd w śledztwie nie natrafiono na ich ślad. Niewykluczone, że odpowiedź na to pytanie przyniesie analiza zawartości komputera i kart sim do telefonów. Zdaniem osób zbliżonych do śledztwa prawdopodobne jest również, że pieniądze zostały już wydane przez samą Monikę B.-B., która żyła na wysokiej stopie oraz tych klientów, którzy odebrali włożone w przedsięwzięcie pieniądze łącznie z wysokimi zyskami. O sprawie zawiadomili organa ścigania zaniepokojeni klienci firm Moniki B.-B. w listopadzie ub.r. Kiedy nie mogli się skontaktować z właścicielką, zwrócili się do policji. Po kilku dniach Monika B.-B. sama zgłosiła się na komisariat. Pod koniec listopada Prokuratura Rejonowa w Limanowej przedstawiła jej zarzuty wyłudzenia ponad 3 mln zł oraz posługiwania się nieprawdziwym zezwoleniem towarzystwa ubezpieczeniowego. Podejrzana złożyła w prokuraturze obszerne wyjaśnienia, ale nie przyznała się do winy. Grozi jej do 15 lat więzienia. Kilka dni później zarzuty oszustwa dotyczącego mienia wysokiej wartości usłyszał również współpracownik Moniki B.-B. ze Śląska. W trakcie przesłuchania mężczyzna złożył wyjaśnienia i nie przyznał się do winy. Jak informuje prokuratura, pieniądze do firmy prowadzonej przez Monikę B.-B. wpłacało wiele osób, także spoza regionu limanowskiego i nowosądeckiego. W trakcie śledztwa prokuratura przyjmowała zgłoszenia oszukanych klientów i modyfikowała kwotę oszustwa - najpierw do 7 mln zł, obecnie do 12,5 mln zł. Prokuratura przyznawała, że wśród osób inwestujących znajdowali się przedstawiciele różnych grup zawodowych, w tym także prawnicy.