- Sporo pracy mieli ratownicy pełniący dyżury w stacjach narciarskich. Od początku zimy z tras zwieziono 1142 kontuzjowanych narciarzy. Te liczby porażają - informuje Adam Marasek, ratownik TOPR, w cotygodniowym sprawozdaniu z działalności ratowniczej na oficjalnej stronie internetowej TOPR. Do wypadków na stokach dochodzą interwencje w Tatrach. Niestety w czasie ferii zdarza się, że w Tatry wychodzą zupełnie nieprzygotowani turyści. Jedynie niesprzyjająca pogoda - wiatr, opady deszczu lub śniegu odstraszały od wyjścia na szlak. Bezmyślność poraża... Gdy w górach panuje ładna pogoda, niestety zdarza się, że wychodzą w nie osoby nie mające zielonego pojęcia, że nawet w niższych partiach gór łatwo o wpadek lub kontuzję. Kilka dni temu w Wąwozie Kraków grupka młodych ludzi palących papierosy i prawdopodobnie pozostających pod wpływem alkoholu, chciała wyjść po klamrach i łańcuchach do Smoczej Jamy. Nie wiedzieli, gdzie i dokąd prowadzi szlak, ani jakie trudności na nich czekają. Łatwa latem drabinka oraz odcinek ubezpieczony łańcuchami, zimą - przy oblodzeniu i zaśnieżeniu - może stanowić dla takich osób pułapkę. Zamrożony śnieg twardy jak beton W ubiegłym tygodniu, kiedy jeszcze nie zaczęły się "ferie warszawskie", Grupa Podhalańska GOPR interweniowała w 45 narciarskich zdarzeniach. I tak jest ich mniej niż przed dwoma tygodniami, kiedy w obszarze działania Grupy "stokowych" zdarzeń było 70. Ale to bynajmniej nie koniec zimowego wypoczynku. - Ta zima jest dziwna, a zmrożony śnieg - twardy jak beton - mówi naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR, Mariusz Zaród. - W takich warunkach każdy upadek bywa nie tylko bolesny, ale i groźny. Można sobie zrobić dużą krzywdę. Jeden z naszych ratowników powiada obrazowo: "aż mnie boli, jak ktoś upadnie"... Sporo jest też urazów rąk. Trzeba mieć naprawdę ostre narty i duże umiejętności; pamiętać, że droga hamowania jest wydłużona - dodaje. Każdy upadek bywa groźny Podejmowane przez ratownicze służby akcje edukacyjne i profilaktyczne sprawiają, że gros młodych narciarzy i snowboardzistów jeździ w kaskach. Długotrwały brak opadów - prócz twardości podłoża - powoduje też jednak, że nie ma w górach problemów z nieprzetartymi szlakami. Kto ruszy na szlak odpowiednio wcześnie i ciepło ubrany - nie ma trudności z dotarciem do celu i z powrotem. Ale musi zważać na to, jak gwałtownie spada temperatura po zachodzie słońca. Anna Szopińska anna.szopinska@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Częściej ratują niż gaszą pożary Walka o porządek na rynku busów Rośnie liczba osób bez pracy FB.init("baac9ef38ccd29fc91ce2d9d05b4783b");