Jeszcze kilka dni temu Leszek W. pracował w Zespole Szkół w Świątnikach Górnych w Małopolsce. W czasie przygotowywania planu zajęć na przyszły rok podejrzenia burmistrza Świątnik wzbudziła niekompletna teczka osobowa z dokumentami nauczyciela. Po sprawdzeniu akt okazało się, że Leszek W. nie ma żadnych uprawnień do uczenia informatyki. - Okazało się, że w szkole został zatrudniony pseudonauczyciel, który nie tylko, że nie miał kwalifikacji, ale jest człowiekiem o wątpliwej moralności - mówi RMF burmistrz Leszek Batko. Jego opinię potwierdził małopolski kurator. Wcześniej, przez 5 lat Leszek W . pracował jako informatyk w liceum w Jodłowej na Podkarpaciu. Dyrekcja tej szkoły twierdzi, że początkowo o niczym nie wiedziała. W aktach oceny pracownika poświadczyła jednak nieprawdę, twierdząc, że nauczyciel geografii ukończył także studia doktoranckie na wydziale informatyki UJ. - Zapłaciłam za nadmiar zaufania do ludzi. Pan W. mówił, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni takie zaświadczenie dostarczy. Ciągle zwracał uwagę, że coś tam w dziekanacie się dzieje... Cierpliwie czekałam na ten dokument - tłumaczy dyrektorka szkoły. Na takim oczekiwaniu mijały miesiące. W końcu po 2 latach Leszek W. przedstawił dyplom ukończenia studiów doktoranckich. Tym razem władze szkoły postanowiły sprawdzić autentyczność dokumentu. Odpowiedź uniwersytetu była negatywna. Pozostaje pytanie, dlaczego pani dyrektor, gdy dowiedziała się o fałszerstwie, nic nie zrobiła?