Na razie byli oni przesłuchiwani w związku z przypadkami znęcania się nad zwierzętami. Kolejne zgłoszenie powoduje jednak konieczność rozszerzenia postępowania o nowy wątek - zagrożenie epidemiologiczne. Przypomnijmy, że pierwszego zgłoszenia do prokuratury o funkcjonowaniu nielegalnego targu zwierząt - po emisji materiału filmowego w magazynie "Kontakt" - dokonała Barbara Zelek, Powiatowy Lekarz Weterynarii. Drugie pochodziło od Fundacji Viva. Autorem trzeciego, które właśnie dostał organ ścigania, jest krakowskie TOnZ. Po pierwszych przesłuchaniach przedstawiciele Towarzystwa zaczęli się niepokoić, że w polu zainteresowania przesłuchujących policjantów - prowadzących postępowanie pod nadzorem prokuratury - nie znalazł się wątek zagrożenia epidemiologicznego. W sytuacji, gdy zgłaszający mają na celu spowodowanie decyzji o zamknięciu zwierzęcej targowicy - różnica jest niebagatelna. Prowadzenie niezgłoszonego targu jest bowiem tylko wykroczeniem, natomiast takiego, który powoduje zagrożenie epidemilogiczne - to już przestępstwo. O zagrożeniu epidemiologicznym przedstawicieli Towarzystwa przekonał widok nie kolczykowanego bydła, nietatuowanych ani niekolczykowanych świń oraz koni bez paszportów, a także - sprzedaż chorych świń, z wyraźnymi wypryskami skórnymi. Materiał filmowy, potwierdzający te obserwacje, jest załącznikiem do najnowszego zgłoszenia. Zdaniem Towarzystwa, dopuszczenie do przestępstwa, czyli stwarzanie zagrożenia epidemiologicznego, obciąża i administratora i tych, których obowiązkiem było nie dopuścić do funkcjonowania targu zwierzęcego w takich warunkach. Dopiero jednak zgłoszenie od Towarzystwa zawiera konkrety, bo wcześniejsze, Powiatowego Lekarza Weterynarii, było bardzo ogólne. O konkrety postarała się też policja, z własnej inicjatywy przeprowadzając na targu kontrolę tuż po pierwszym zawiadomieniu. Funkcjonariusze trafili wtedy na osiem jagniąt upchanych w "maluchu". Mają numery rejestracyjne, mają ustalonego właściciela. Jeszcze inne fakty utrwalił zapewne materiał filmowy kręcony ukrytą kamerą. - Płytki będą odtwarzane i postępowanie zostanie rozszerzone o aspekt zagrożenia epidemiologicznego - zapewnia Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego. - Jeśli zarzuty się potwierdzą - bo zakładam, że w gronie zgłaszających jest fachowiec - nie wykluczam, iż w sprawie targowicy wystąpimy do administratora lub do służb weterynaryjnych. My ograniczymy się do ścigania, a inne służby niech robią swoje. Skądinąd jarmark istnieje w Nowym Targu - jak mówi burmistrz - od co najmniej sześciuset lat, a zawiadomili nas dopiero teraz... Sprawa targu zwierzęcego istotnie nie będzie łatwym orzechem do zgryzienia, bo widoków na to, że rychło powstanie miejsce spełniające warunki ministerialnego rozporządzenia, raczej nie ma. A ten, kto podejmie decyzję o całkowitym zamknięciu targu, narazi się poważnie podhalańskim rolnikom. Anna Szopińska anna.szopinska@dziennik.krakow.pl