Sąd utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji w procesie, jaki z oskarżenia prywatnego wytoczył Gąsior koordynator służb specjalnych. Zgodnie z wyrokiem postępowanie zostało warunkowo umorzone na dwa lata, w wyniku apelacji sąd uchylił jednak obowiązek częściowego naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłacenie ministrowi tysiąca złotych - nałożony na oskarżoną w wyroku sądu pierwszej instancji. Sąd obciążył Wandę Gąsior kosztami zastępstwa adwokackiego ministra. Wyrok jest prawomocny. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarze mogli usłyszeć tylko sentencję wyroku, jego uzasadnienie również odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Do sądu przyszła Wanda Gąsior i jej obrońca oraz pełnomocnik ministra, nie było samego Wassermanna. Sprawa zaczęła się od nieprawidłowości i nieporozumień przy budowie domu dla ministra przez zięcia oskarżonej kobiety. Wassermann odmówił zapłaty części należności, uznając, że prace wykonano wadliwie. Wanda Gąsior m.in. w listach do mediów pisała o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu Wassermanna. Minister poczuł się pomówiony i sporządził prywatny akt oskarżenia. W sierpniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Krakowa Nowej Huty uznał, że Wanda Gąsior pomówiła ministra i nakazał przeproszenie go i zapłacenie mu tysiąca złotych jako częściowe naprawienie wyrządzonej szkody, ale postępowanie warunkowo umorzył na dwa lata, uznając niewielką szkodliwość społeczną czynu. Od wyroku sądu pierwszej instancji odwołała się sama oskarżona i jej obrońca Zbigniew Hołda. Wanda Gąsior - powołując się na Europejską Konwencję Praw Człowieka oraz konstytucję - oparła swoją apelację na prawie wolności wypowiedzi w debacie publicznej na temat funkcjonariuszy państwowych. O argumentach swojej apelacji prawnik nie chciał się wypowiadać, powołując się m.in. na fakt, iż proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. - Ten wyrok jest dla nas satysfakcjonujący - mówił dziennikarzom w środę po wyjściu z sali rozpraw pełnomocnik Wassermanna mec. Łukasz Woźniak. Podobne stanowisko zajął Wassermann w oświadczeniu przekazanym PAP za pośrednictwem swojego rzecznika Krzysztofa Łapińskiego. - Pan minister jest usatysfakcjonowany rozstrzygnięciem sądu, ponieważ nie chodziło mu w żaden sposób o ukaranie pani Wandy Gąsior dotkliwymi karami finansowymi, a jedynie o potwierdzenie, że jej zarzuty mają charakter pomówienia go jako osoby publicznej i służą wyłudzeniu nienależnych pieniędzy za źle wybudowany dom - powiedział Łapiński. Dodał, że Wassermann nie będzie się domagał od Wandy Gąsior zwrotu zasądzonych przez sąd kosztów zastępstwa adwokackiego. Wanda Gąsior mówiła dziennikarzom, że czuła się "poniżona na sali rozpraw, wysłuchując wyroku i jego uzasadnienia". Zapowiedziała, że odwoła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Wiedziałam, że w Krakowie tak będzie. Gdyby to było w Warszawie albo Gdańsku, to byłoby inaczej. Widzieliście, jak mnie potraktowano. To śmieszne jest. Wstyd - mówiła zdenerwowana. - Istota rzeczy polega na tym, że tutaj oskarżycielem prywatnym był potężny polityk, a oskarżonym obywatel, który do instytucji publicznej, jaką jest telewizja, napisał dwa listy. To jest rzecz zaskakująca, by polityk tej rangi w taki sposób zniechęcał obywateli do krytykowania polityków, w tym siebie - powiedział obrońca oskarżonej prof. Zbigniew Hołda. Jego zdaniem, "ta sprawa w jakiś sposób wytycza granice wolności słowa w Polsce". Dlatego zapowiedział, iż poprze Wandę Gąsior w przypadku odwołania się przez nią do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, i że prawdopodobnie złoży skargę do Trybunału Konstytucyjnego na przepis art. 212 kodeksu karnego, dotyczący pomówienia. Sprawę nieprawidłowości przy budowie domu na wniosek Wassermanna bada prokuratura, która postawiła przedsiębiorcy budowlanemu zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz oszustwo. Pięciu innym osobom zarzuciła nieumyślne narażenie rodziny ministra na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Są to osoby, które instalowały i przeprowadzały kontrolę instalacji elektrycznej m.in. przy montażu wanny z hydromasażem. Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga. Prokuratura obecnie w dalszym ciągu realizuje wnioski procesowe, złożone przez ministra. Przed krakowskim sądem toczy się także proces cywilny, w którym przedsiębiorca budowlany Janusz D., zięć Wandy Gąsior, domaga się od ministra zapłaty ok. 40 tys. zł jako reszty należności za budowę. Biegły wyliczył, iż straty spowodowane usterkami w budowie sięgają ok. 120 tys. zł. W związku z faktem, iż przy wymianie dachu budynku ujawniła się dodatkowa wada w postaci odparzenia tynku, sąd postanowił zwrócić się do biegłego o opinię uzupełniającą w tej sprawie. Na początku października ubiegłego roku, podczas prac na posesji ministra, spadł z dachu robotnik, który zmarł później w szpitalu.