Po pierwsze tym, że jest to akademicki pewniak: prawo, medycyna lub ekonomia, po którym zawsze będzie praca. Albo ekspertyzami dotyczącymi zawodów przyszłości, które mają być "na topie" za pięć lat. Popularnością niektórych kierunków - np. informatyki czy biotechnologii. Jednak doradcy zawodowi uparcie stoją na stanowisku, że najpewniejszą drogą do kariery jest pielęgnowanie zainteresowań i pasji. Potwierdzają to przedstawiciele Instytutu Filologii Orientalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie naucza się około dwudziestu, w tym nierzadko bardzo egzotycznych języków. Twierdzą, że ich absolwenci bez trudu znajdują satysfakcjonującą pracę. Wedyjski, hindi, paszto Instytut, którym kieruje obecnie prof. Lidia Sudyka (indolog), obchodzi właśnie swoje 90-lecie. Jest jednym z trzech istniejących w Polsce centrów orientalistycznych (obok tych na Uniwersytecie Warszawskim i na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu). - Bardzo często myli się nas ze szkołą języków obcych. Jednak my nauczamy przyszłych filologów nie tylko języka, ale i kultury, cywilizacji, literatury oraz historii danego kraju. Studenci uczą się nie jednego, ale kilku języków z obszaru konkretnego kręgu kulturowego oraz bardzo często - również angielskiego i innych języków zachodnich. Nasi absolwenci to gruntownie wykształceni młodzi ludzie, znający kilka języków i kulturę kraju, będącego głównym obszarem zainteresowania - podkreśla prof. Marcela Świątkowska, dziekan Wydziału Filologicznego UJ, którego częścią jest Instytut Filologii Orientalnej. W Instytucie prowadzonych jest pięć głównych specjalności: japonistyka, arabistyka, indologia (inaczej: indianistyka), iranistyka i turkologia. Japoniści uczą się dodatkowo także chińskiego. Arabiści, oprócz arabskiego, poznają jego dialekty. W świecie arabskim występuje bowiem zjawisko dyglosji, polegające na równoległym używaniu ogólnoarabskiego języka literackiego - jest to język prasy, radia, telewizji, literatury i edukacji, a w codziennej komunikacji - lokalnych dialektów, często znacznie się od siebie różniących. Indolodzy poznają sanskryt oraz hindi, dodatkowo wedyjski, urdu i tamilski. Iraniści uczą się perskiego, a ponadto paszto (czyli afgańskiego), kurdyjskiego, tadżyckiego lub osetyjskiego. Turkolodzy, oprócz tureckiego, mogą poznać język tuwiński lub baszkirski. Chleba nie dają? Filologie orientalne są zwykle oblegane przez kandydatów. W obecnym roku akademickim japonistyka była jedną z najbardziej upragnionych specjalności na uniwersytecie - o jedno miejsce walczyło kilkunastu kandydatów. Przyjęto 20. - Japonistyka jest trudna i zwykle część studentów po pierwszym lub drugim roku rezygnuje. Zostają najlepsi i najwytrwalsi, zazwyczaj ok. 12-14 osób - podkreśla prof. Elżbieta Górska, prodziekan ds. dydaktyki Wydziału Filologicznego UJ, arabistka. - Natomiast dla arabistów przygotowaliśmy 20 miejsc. O jedno ubiegało się 9 kandydatów. Dlatego w kolejnym roku 2009/2010 postanowiliśmy przyjąć 30 kandydatów. Na iranistyce jest zwykle 20 miejsc; o jedno walczy kilka osób. Tłoczno jest na indologii (ok. sześciu kandydatów na miejsce). O jeden indeks na turkologii i iranistyce ubiega się z reguły 3-4 kandydatów. - Od czasu do czasu mamy do czynienia ze zwiększonymi falami kandydatów. Jest to odpowiedź na wszelkie głośne wydarzenia, które mają miejsce w krajach Wschodu, lub w jakimś stopniu mają z nimi związek, takie, jak na przykład zamach na World Trade Center w Nowym Jorku we wrześniu 2001 roku, po którym odnotowaliśmy prawdziwy "szturm" na arabistykę. Z kolei po przyznaniu pokojowej nagrody Nobla Szirin Ebadi w 2003 roku zwiększyło się zainteresowanie studiami iranistycznymi. Tego typu wydarzenia wzbudzają ogromne zainteresowanie młodzieży nie tylko sytuacją społeczną i polityczną danego kraju czy regionu; młodzi ludzie chcą także poznać i zrozumieć jego kulturę, tradycje i język - zauważa dr hab. Kinga Maciuszak, wicedyrektor ds. dydaktyki Instytutu Filologii Orientalnej UJ, iranistka.