Wersja przyjęta na potrzeby postępowania zakłada, że zleceniodawca rabunku pochodzi z zagranicy, a tablica została zamówiona przez internet. Wczoraj pięciu zatrzymanych mężczyzn podejrzanych o kradzież usłyszało zarzuty. Cała piątka usłyszała zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Piątemu sprawcy, postawiono również zarzut podżegania do kradzieży. To przy jego posesji znaleziono historyczną tablicę pociętą na trzy kawałki i ukrytą w lesie. Sprawcy kradzieży mogą trafić za kraty na 10 lat. Dziś prokuratura zdecyduje o ewentualnym areszcie dla podejrzanych o kradzież. Skradziony napis złodzieje wieźli około 400 kilometrów; ukryli pod śniegiem i gałęziami w lesie niedaleko Torunia. Był pocięty - każdy wyraz osobno. Policja odzyskała zabytek. Śledczy zapewniają, że tablica "Arbeit macht frei" po pracach konserwacyjnych wróci na swoje miejsce. Dyrekcja muzeum Auschwitz-Birkenau chce, by stało się to przed 27 stycznia, czyli na 65. rocznicę wyzwolenia obozu. Historyczna tablica zniknęła znad bramy obozu w piątek nad ranem. Policja od razu wszczęła śledztwo. Już na początku, funkcjonariusze wykluczyli, by za kradzieżą stali złomiarze. Policja podkreślała, że cała akcja została dobrze zaplanowana. Sprawcy wiedzieli, jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć tablicę, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. Rabunku dokonało kilka osób, a na złodziei w okolicach muzeum czekało dostawcze auto. Wcześniej od mieszkańców między innymi Oświęcimia funkcjonariusze otrzymali dziesiątki telefonicznych informacji w sprawie kradzieży. Za pomoc w ujęciu sprawców wyznaczono nagrodę - 115 tysięcy złotych. O rabunku powiadomiony został także Interpol.