O tajemniczym kocie zrobiło się głośno, gdy na początku października ubiegłego roku sfilmowali go mieszkańcy podkrakowskich Jeziorzan. Potem dziki zwierz zaatakował na Opolszczyźnie, gdzie zniszczył solidną klatkę i pożarł znajdującego się w niej królika. We znaki dał się także na Śląsku - widzieli go mieszkańcy Kochanowic i Bytomia - oraz w Łódzkiem, gdzie grasował w okolicach Opoczna. Podobne sygnały napływały także z Wielkopolski i woj. świętokrzyskiego. Dziki zwierz buszował również w Mazowieckiem, gdzie koło Radomia jego ofiarami padły cztery kozy... Ostatni raz widziano drapieżnika - jak donosiła stacja RMF FM - w ubiegłą niedzielę koło Chełmna (woj. kujawsko-pomorskie). I to chyba była ostatnia akcja tajemniczego zwierza. Tak wynika przynajmniej z informacji "Gazety Krakowskiej", która - powołując się na służby antykryzysowe - informuje, że wyśmiewane przez niektórych pumy nie były wymysłem, ale teraz nie ma się już co bać - zwierzęta zostały zastrzelone. I to bez rozgłosu - by nie siać paniki. Alarm został odwołany, mieszkańcy mogą wchodzić już do lasu, sarny, warchlaki i króliki spać spokojnie, no i w końcu wiadomo, że nie chodziło ani o lwa, ani o gigantycznego psa, ale o pumy, które za buszowanie po Polsce zapłaciły niestety życiem...