W cieniu ogólnopolskiej wojny o utrzymanie na stanowisku prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o zorganizowanie referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego i Rady Miasta Krakowa. Jego inicjatorzy zarzucają prezydentowi, że nie liczy się z opinią mieszkańców i zadłużył miasto, a radnych oskarżają o brak nadzoru nad działaniami prezydenta. Przeciwnikom Majchrowskiego udało się do tej pory zebrać zaledwie 15 tys. podpisów. Aby ich akcja doprowadziła do głosowania, muszą mieć ich 58 tys. Mają na to jeszcze 33 dni. - Zwracaliśmy się do partii politycznych z prośbą o przyłączenie się do naszej akcji. Nie było specjalnego odzewu, mówi Mirosław Gilarski, krakowski radny i członek komitetu "Kraków Razem", który chce odwołania prezydenta oraz radnych. Według socjologa z UJ dr Jarosława Flisa teoretycznie każda partia, która zamierza wystawić swojego kandydata na prezydenta, a więc i PO, i PiS, powinna się przyłączyć do krytyki obecnie urzędującego włodarza i referendum w sprawie jego odwołania. Ale posłom PO wcale nie zależy, by ktoś z tego ugrupowania został prezydentem, bo to oznaczałoby, że stanie się bardziej znaczącą osobą od nich. Z kolei PiS obawia się, że na odwołaniu Jacka Majchrowskiego zyska Platforma, więc stosuje taktykę, że lepiej, by PO przegrała z Majchrowskim niż żeby wygrała z PiS.