Mieszkanka powiatu suskiego wygrała pod koniec 2009 roku proces o przywrócenie jej do pracy w suskim Urzędzie Miejskim, z którego została wcześniej dyscyplinarnie zwolniona przez burmistrza. Cóż z tego, skoro wkrótce po powrocie do pracy burmistrz Stanisław Lichosyt wręczył jej kolejne wypowiedzenie. Przypomnijmy, że w połowie ubiegłego roku urzędniczka nabrała podejrzeń, że podczas rozdzielania urzędowych dotacji na tzw. profilaktykę przeciwalkoholową mogło dojść do nieprawidłowości. Zgłosiła sprawę do prokuratury. Niejako w rewanżu burmistrz zwolnił ją dyscyplinarnie z pracy w urzędzie. Włodarz tłumaczył, że "naruszyła zasady lojalności wobec pracodawcy". Kobieta odwołała się do sądu pracy i sprawę wygrała. Sąd nakazując przywrócenie jej do pracy podkreślił, że każdy obywatel ma nie tyle prawo, co obowiązek informowania organów ścigania o możliwych przypadkach naruszenia prawa. Dla pracodawcy nie może to być podstawą zwolnienia dyscyplinarnego pracownika. Ten obowiązek spoczywa na obywatelu, nawet jeśli ustalenia organów ścigania okażą się inne od początkowych przypuszczeń. I tak też było w tym przypadku - niedawno prokuratura z Chrzanowa umorzyła śledztwo w sprawie rzekomych nieprawidłowości w urzędzie. NAJWIĘKSZE URZĘDNICZE ABSURDY. PODYSKUTUJ NA FORUM Ale urzędniczka - decyzją sądu pracy - miała zostać przywrócona do pracy w suskim magistracie. I wróciła, lecz na krótko. Na dodatek nie na stanowisko, które wcześniej zajmowała, ponieważ zostało ono zlikwidowane przez burmistrza. Po powrocie włodarz przydzielił jej obowiązki w referacie finansowym, ale wkrótce... wręczył jej wypowiedzenie. Znowu z powodu likwidacji stanowiska pracy. - Jako szef urzędu miałem do tego prawo. Chcę jednak podkreślić, że wykonałem korzystny dla pracownicy wyrok sądu i została ona przywrócona do pracy. Zostały jej powierzone inne obowiązki, a z dniem 31 grudnia umowa została wypowiedziana za trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia z powodu likwidacji stanowiska pracy - tłumaczy suski burmistrz. Dodaje, że wcześniej zlikwidowane zostało również stanowisko, które urzędniczka zajmowała do połowy ubiegłego roku - kontroli wewnętrznej oraz ds. profilaktyki przeciwalkoholowej. Obowiązki przepisane pracownikowi zajmującemu to stanowisko zostały przepisane innym osobom w urzędzie. Wygląda więc na to, jak oceniają niektórzy, że teraz włodarz, jeśli chce, to i tak pozbędzie się "niewygodnego" urzędnika. Burmistrz jednak nie ma nic sobie do zarzucenia. - Zgadzam się z tym, że każdy kto wie o przestępstwie powinien odpowiednio zareagować. Jednak donos do prokuratury musi się opierać na prawdzie, aby nie wyrządzić komuś trudnej do naprawienia krzywdy. Jeśli natomiast jest wytworem wyobraźni lub co gorsza zwykłego kłamstwa, to taka osoba musi ponieść odpowiedzialność za swoje postępowanie i liczyć się z konsekwencjami - komentuje burmistrz Suchej Beskidzkiej. To nie kończy sprawy. Urzędniczka ponownie odwołała się do sądu od decyzji burmistrza. Ciąg dalszy więc nastąpi... (GM) mgaweda@dziennik.krakow.pl Czytaj również: BRUTALNE ZABÓJSTWO W BOCHNI PRZEZ PIĘĆ GODZIN WALCZYLI Z OGNIEM BURMISTRZ SZANUJE PRAWO WŁASNOŚCI, A ZWIERZĘ CIERPI MIASTO POŻYCZA PIERWSZE 100 MILIONÓW ZŁOTYCH