W całej Polsce osiedla nabierają nowego charakteru, nowej kolorystyki, nowego wyglądu. Dzieje się to za sprawą wygospodarowanych pieniędzy z budżetu gminy, a przede wszystkim z pieniędzy z Unii. Jednym z takich osiedli - z tysiąca w całej Polsce - jest osiedle Korczak w Gorlicach. Obecnie wygląda zupełnie inaczej niż kilka miesięcy temu, nabiera nowego, rzec by można, europejskiego charakteru. Widać, że wreszcie coś się tu dzieje. "COŚ" w sensie pozytywnym. Bloki z szarych bunkrów przeistaczają się w kolorowe budynki, popękane płyty chodnikowe zastępowane są kostką brukową, a i skwerki zieleni są z prawdziwego zdarzenia i nie wyglądają już jak krajobraz po bitwie. Aż przyjemnie przejść się osiedlowymi alejkami. Miło się tu mieszka. Jedynie fragment chodnika prowadzący do szkoły Nr 6 nie został jeszcze wymieniony. Dlaczego? Proszę o chwilę cierpliwości. Jedynym mankamentem są schody prowadzące pod tzw. "Orła" (to pomnik ku czci tych, którzy polegli za Polskę w czasie I wojny światowej)., z których korzysta większość mieszkańców osiedla. Problem jednak nie tkwi w ich ilości. Zupełnie jakby ktoś zapomniał, że na tym osiedlu mieszkają rodziny z małymi dziećmi. I właśnie ten "wózkowy" problem w głównej mierze ich właśnie dotyczy. Umęczone mamy, czy dziadkowie (tatusiowie z reguły mają więcej siły) wzorem Syzyfa, pchają wózki pod górę po trawie. Wyczyn to nie lada, zwłaszcza kiedy w jednej ręce siatki z zakupami, drugą ręką podtrzymywany jest wózek, a kiedy jeszcze pociecha płacze, to... szkoda gadać. Pokonanie tych przysłowiowych "schodów do nieba" to także problem ludzi starszych i osób niepełnosprawnych. Nie ma takiej siły, żeby osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim pokonała ten odcinek sama, czy nawet z czyjąś pomocą. Ale wróćmy do chodnika przy szkole. Wszyscy mieli "cichą nadzieję", że chodnik prowadzący do szkoły zostanie wymieniony. No cóż, czcze nadzieje. Naprawa chodnika leży w gestii miasta. Na dzień dzisiejszy wymienić stare płytki na kostkę można tylko ręcznie z uwagi na brak dojazd z obu jego stron. Wykonawca przedstawił kosztorys wymiany chodnika (długość ok. 150 m wraz z zabezpieczeniem skarpy i korytek odprowadzających wodę), opiewający na kwotę ok. 45 tys. złotych. Dla miasta to zbyt duży wydatek. Prezes spółdzielni mieszkaniowej "Małopolska" wraz z radną P. Mariolą Migdar podjął się negocjacji i tylko sobie wiadomym sposobem ("siłą łagodnej perswazji" - to oczywiście żart) i ustalili z wykonawcą ostateczny koszt remontu na kwotę 20 tys. złotych. Tak kwota dla miasta jest również nie do przyjęcia, "bo są inne ważniejsze inwestycje w mieście". Pytanie brzmi: "jakie?" Kwotę tę można przecież wygospodarować z budżetu z nadwyżki z lat ubiegłych, Niestety, też się nie da. I tu pojawia się pytanie : Czy miasta o rocznych dochodach w wysokości ok. 58 mln złotych nie stać na wyłożenie 20 tys. na wyremontowanie chodnika przed szkołą? Przecież tu chodzi o dobro dzieci. One mają się czuć bezpiecznie, muszą wiedzieć, że są potrzebne i doceniane, muszą widzieć, że dla nich też się coś robi, a dojście do szkoły nie jest przysłowiową "drogę przez mękę". Czy obecnym władzom nie zależy na przyszłych wyborcach? Gorlice są pięknym miastem, rzec można "perełką" jedyną taką w świecie (pamiętajmy o panu Łukasiewiczu), i czy w przyszłości ma być to tylko "miasto duchów", bo młodzi zamiast siedzieć tutaj, będą woleli żyć gdzie indziej? To pytanie kieruję nie tylko do odpowiednich, ale mam nadzieję, odpowiedzialnych osób. Autor: Yvetta Walecka