- Żal patrzeć na ten krajobraz - mówi Rudolf Suchanek, dyrektor Ojcowskiego Parku Narodowego. Niespotykane skutki ataku zimy doprowadziły jednak do ostrego konfliktu między mieszkańcami i władzami gminy Skała a szefostwem parku. - Nad drogami wiszą połamane drzewa, a dyrekcja parku nie wpuściła strażaków, którzy mogliby je usunąć. Lekceważą nas. Nikt nie myśli o tym, jakie zagrożenie stwarzają te gałęzie dla nas i dla każdego, kto tędy przejeżdża czy przechodzi. Podczas kiedy my jesteśmy odcięci od prądu, oni załatwiają sobie agregaty, robią fetę z okazji otwarcia muzeum i nie przejmują się, że pochylone drzewa są niebezpieczne - opowiadają mieszkańcy Ojcowa, którzy interweniowali w redakcji "Dziennika Polskiego". Mieszkańcy twierdzą, że władze OPN nie chcą zezwolić na wycinkę drzew zagrażających bezpieczeństwu. Sytuacja stała się dramatyczna. Niektóre drogi leżące na terenie parku są pozamykane. By dotrzeć do pracy czy do domu mieszkańcy okolicznych miejscowości muszą nadrabiać wiele kilometrów. Nie wszyscy przestrzegają znaku zakazu ruchu na trasie Ojców-Wola Kalinowska. Pod ciężkimi i oblodzonymi gałęziami przejeżdżają na własne ryzyko. CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYSIĄCE OSÓB CZEKAJĄ NA PRĄD BĘDĄ DOMAGAĆ SIĘ MILIONÓW ZA BRAK PRĄDU TAK ZIMNEGO WEEKENDU NIE BYŁO OD DAWNA