Wszystko zaczęło się w 2010 roku, kiedy państwo Bajkowscy zgłosili się do Krakowskiego Instytutu Psychoterapii, aby "poprawić relacje w rodzinie". Potrzebowali m.in. porady w sprawie starszych synów, którzy nie lubili chodzić do szkoły. Gdy po 15 spotkaniach w ośrodku rodzice zrezygnowali z dalszej terapii, pracownicy instytutu zawiadomili sąd o "przemocy" w tej rodzinie. Twierdzili, że ojciec i matka przyznali się do stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Po ich interwencji sąd nakazał umieszczenie rodzeństwa, 13-letnich bliźniaków i ich 10-letniego brata, w placówce opiekuńczo-wychowawczej i ograniczył władzę rodzicielską państwa Bajkowskich - informuje "Dziennik Polski". Zgodnie z postanowieniem sędziego, wczoraj rano dwóch policjantów, dwoje kuratorów sądowych i dwie panie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej przyszli do mieszkania państwa Bajkowskich, by zabrać dzieci. Na miejscu pojawili się także dziennikarze z kamerami - prawdopodobnie to spowodowało, iż "interwencja" została odroczona. To jednak nie koniec problemów tej rodziny, bo - jak powiedział "Dziennikowi Polskiemu" Waldemar Żurek, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie, orzeczenie sądu zostanie, prędzej czy później, wykonane. "To są bardzo trudne sprawy. Orzeczenia zawsze poprzedzone są wnikliwą analizą psychologiczną, a sąd stara się postąpić tak, aby działać w interesie dzieci" - powiedział Żurek. Dodał jednak, że rodzice mogą odwołać się od decyzji sądu, sprawa zostanie jeszcze raz zbadana i być może wtedy zapadnie inne orzeczenie. W obronie rodziny Bajkowskich stanęły nauczycielki ze szkoły, do której chodzą dzieci. Zapewniają one, iż rodzina nie jest patologiczna. Nie wykluczają, iż być może "problem w niej jest, ale nie aż taki aby zabierać dzieci". Podobnego zdania są psycholodzy. Według sporządzonej przez nich opinii, do której dotarł "Dziennik Polski", dzieci nie mają problemów z nauką, chodzą na dodatkowe zajęcia, a rodzice dbają o ich edukację. Zaznaczają oni także jednak, iż rodzice na stałe nigdzie nie pracują i mają kłopoty finansowe, a chłopcy boją się ojca, bo stosuje on kary cielesne. Sprawą rodziny Bajkowskich zainteresował się minister sprawiedliwości Jarosław Gowin oraz prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, którzy zbadają, czy urzędnicy nie wykazali się w tym przypadku nadmierną nadgorliwością.