- Nie wiem, gdzie mam się przenieść z synami, chyba do przyczepy, bo na razie znikąd pomocy - mówi zrozpaczona Bernadetta Kuzera. Po czerwcowej powodzi w 2010 r. osuwająca się ziemia zagroziła mieszkańcom kilkudziesięciu domów w gminie Gródek nad Dunajcem. Rozmiar dramatu nie był tak dotkliwy jak w przypadku Kłodnego, ale ostatnie badania geologiczne wykazały, że czynne osuwiska mogą doprowadzić do szybkiej destrukcji kolejnych budynków. Osuwiska zagrażają domom Dom wdowy i czwórki jej synów podobnie jak kilkadziesiąt innych w gminie został wpisany na kartę osuwiskową. - W przypadku tej konkretnej rodziny władze gminy powinny podjąć jak najszybsze działania. Osuwisko wydało już wyrok na ten budynek, pozostawanie w nim poważnie zagraża bezpieczeństwu - alarmuje dr Antoni Wójcik z Polskiego Instytutu Geologicznego, prowadzący badania terenu po czerwcowej powodzi. Wójt bezradnie rozkłada ręce, bo dopóki Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nie wyda decyzji o rozbiórce domu, nie może uruchomić środków rządowych na budowę mieszkania komunalnego dla zagrożonej rodziny. Bez decyzji nie mogą uruchomić środków - Fundusze mamy zabezpieczone, ale gmina ma związane ręce bez wcześniejszej decyzji instytucji powiatowej - komentuje Józef Tobiasz, wójt gminy Gródek nad Dunajcem. Na pomoc rządową nie mogą liczyć natomiast państwo Oraczowie. Piękna działka z widokiem na Jezioro Rożnowskie, na której stoi ich dom, jest dziś bezwartościowa. Z dwóch stron budynek otaczają czynne osuwiska. Ze względów bezpieczeństwa rodzinie odcięto gaz, do rozbiórki przeznaczony jest warsztat stolarski - jedyne źródło utrzymania Oraczów. Niekoniecznie szczęśliwie, jak miało się okazać, osuwisko ominęło dom. - Nie możemy otrzymać rekompensaty za dom, bo sam budynek, w ocenie geologa, nie leży bezpośrednio na osuwisku - mówi Agata Oracz. Zdaniem Oraczów decyzja specjalisty z Polskiego Instytutu Geologicznego jest dla nich krzywdząca, twierdzą, że osuwisko w szybkim tempie podchodzi pod dom. Niektóre rodziny powinny zostać przesiedlone - Uszkodziło drogę i gazociąg, ale dom nie został naruszony i dlatego nie mogłem go wpisać do karty osuwiskowej. Rozumiem Państwa Oraczów, ale jest wiele rodzin, które już dziś powinny zostać przesiedlone - mówi dr Antoni Wójcik. - Nie można wykluczyć, że osuwisko nie będzie w przyszłości zagrażać budynkowi, ale z pewnością nie w najbliższych latach - dodaje. Oraczowie szukali pomocy w gminie. Wójt zaproponował przekazanie działki w centrum Rożnowa, ale radni nie poparli tego pomysłu. Rodzina od kilku miesięcy szuka wyjścia z patowej sytuacji, marnując czas na bezowocne wędrówki po urzędach. Wójt Tobiasz zapewnia, że chce im pomóc, ale dopóki dom nie jest przeznaczony do rozbiórki ma związane ręce. Ściany już pękają. Strach mieszkańców rośnie - Człowiek nie może zasnąć spokojnie, nasłuchuje odgłosów domu. Boimy się, że wiosenne deszcze uaktywnią osuwiska - mówi Agata Oracz. W pierwszej kolejności gmina musi zająć się rodzinami, których domy bezpośrednio są zagrożone przez osuwisko - jak dom Bernadetty Kuzery. - W dzień człowiek tak o tym nie myśli, ale gdy zapada zmrok i robi się cicho, słychać trzaski. W Kłodnem domy zawaliły się w ciągu kilku godzin. U nas ściany już pękają. Boję się o swoje dzieci - mówi Bernadetta Kuzera. Edyta Zając Czytaj więcej: Więcej pieniędzy na miejski monitoring Żeby poczuły się jak w normalnych rodzinach Kozieł pozwie szpaka