Zgodnie z pierwotnym harmonogramem w tym tygodniu powinna być znana firma, która wykona inwentaryzację geodezyjną i projekt różnicowy dla 21-kilometrowego odcinka A4. Tymczasem przetarg na precyzyjne określenie tego, co już zostało zrobione na odcinku Brzesko - Wierzchosławice, a co jeszcze trzeba wykonać, został wstrzymany. Wszystko przez protest jednej z czterech firm dopuszczonych do złożenia ostatecznej oferty cenowej na opracowanie dokumentacji. Chodzi o to, że ofertę może złożyć także firma, która projektowała autostradę, co - według protestującego - stawiałoby ją w uprzywilejowanej sytuacji. Sprawa jest poważna... Przed Krajową Izbą Odwoławczą w Warszawie odbyła się wczoraj rozprawa dotycząca tego protestu. Dziś po południu ma być ogłoszone orzeczenie. Od niego zależy, czy zostanie utrzymany jutrzejszy termin składania ostatecznych ofert. Przy optymistycznym dla GDDKiA scenariuszu opóźnienie sięgnie trzech tygodni. To może niewiele, ale gdyby to opóźnienie zestawić z faktem, że od momentu ogłoszenia przetargu minęło zaledwie pięć tygodni, to sprawa jest już poważna. Zwłaszcza że na przygotowania do dokończenia budowy A4 na tym odcinku GDDKiA zarezerwowała sobie sześć miesięcy, a praktycznie na każdym etapie mogą pojawić się protesty i odwołania. Opóźnienie może być większe Tylko przy dotrzymaniu sześciomiesięcznego terminu na wszystkie przygotowania możliwe będzie wybudowanie 21 kilometrów autostrady z Brzeska do Wierzchosławic w październiku... 2013 r. Pierwotny termin oddania tego odcinka do użytku - z zerwanego dwa miesiące temu kontraktu - to wiosna przyszłego roku. Może się jednak okazać, że planowane 1,5-roczne opóźnienie może się jeszcze zwiększyć. Ponad dwa miesiące temu polsko-macedońskie konsorcjum firm NDI i SB Granit wstrzymało roboty na budowie odcinka A4 z Brzeska do Wierzchosławic. Pod koniec lutego zarówno konsorcjum, jak i GDDKiA wypowiedziały kontrakt, zarzucając sobie nierealizowanie jego zapisów. Spór o to, kto jest winny, będzie rozstrzygał sąd. Na pewno potrwa wiele miesięcy, być może nawet kilka lat. Spór zakończy się w sądzie Najprawdopodobniej w sądzie skończy się także spór o opuszczenie placu budowy. Tuż przed świętami wielkanocnymi GDDKiA poinformowała, że firmy "porzuciły plac budowy, nie wywiązując się z kontraktu", bo plac miał zostać przekazany 30 kwietnia po zakończeniu prac Komisji Inwentaryzacyjnej. Tymczasem konsorcjum stwierdziło, że trzykrotnie wzywało GDDKiA do przejęcia inwestycji i wobec braku przedstawicieli inwestora "dokonało w obecności notariusza jednostronnego podpisania protokołu przekazania placu budowy zamawiającemu". Na to GDDKiA oznajmiła, że wszelkimi kosztami związanymi z dokończeniem inwentaryzacji, usuwaniem śmieci i zabezpieczeniami obciąży konsorcjum. NDI i SB Granit podkreślały, że wykonały inwentaryzację i niezbędne zabezpieczenia, a o tym, kto i za co zapłaci, zdecyduje niezawisły sąd. Grzegorz Skowron grzegorz.skowron@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Większość już się rozliczyła Kolejki do przedszkoli Na uroczystości do Rzymu wyjedzie jednak mniej wadowiczan