Załamanie pogody - trwające od ponad tygodnia - nie spowodowało na razie masowych wyjazdów turystów z Podhala, jednak wiele osób odwołuje zaplanowane przyjazdy. Górale mają jednak nadzieję, że gdy tylko aura się poprawi, schronisko - jak i okoliczne szlaki - natychmiast się zapełnią.
Mimo, że opady nie spowodowały podtopień, rzeki i potoki nie wylały, a straż pożarna na razie nie wypompowuje wody z piwnic, Podhalu zagraża inne niebezpieczeństwo - wyjazd turystów zniechęconych długim okresem niepogody, a co za tym idzie - kryzys branży turystycznej, dla której letni sezon oznacza możliwość zarobku.
Przyjezdni, którzy nastawili się na aktywny wypoczynek w górach, są mocno rozczarowani. W schronisku nad Morskim Okiem wiele osób odwołało noclegi. Wczoraj było sporo wolnych miejsc, a gdy jest ładna pogoda taka sytuacja jest nie do pomyślenia - wakacyjne noclegi w tym schronisku rezerwowane są już zimą.
Wczoraj sala w schronisku nie świeciła jeszcze pustkami, ale nie było też tłoku. Tymczasem w słoneczne dni zarówno sala jadalna, jak i plac przez schroniskiem są często tak zatłoczone, że trudno przecisnąć się do toalety lub do bufetu. Obsługa schroniska jest jednak pewna, że gdy tylko wróci słońce, schronisko - jak i okoliczne szlaki - natychmiast się zapełnią.
Wczoraj opady w Tatrach były szczególnie intensywne. Niektóre odcinki szlaków są nie tylko mokre, ale nawet podtopione. Tak jest np. na szlaku wokół Morskiego Oka.
- Warunki turystyczne no cóż... marne. Cały czas pada. Do Czarnego Stawu Gąsienicowego widzialność jest jeszcze dobra, powyżej - góry giną w chmurach. Po Hali kręcą się nieliczni turyści, chyba desperaci - mówi Janusz Konieczek ze stacji meteorologicznej na Hali Gąsienicowej.
Przy dobrych warunkach z Kuźnic na Halę idą tłumy turystów, a schronisko "Murowaniec" pęka w szwach. Janusz Konieczek nie ma najlepszych wiadomości na najbliższe dni. Co prawda stały opad ma dziś zanikać, ale jutro możliwe są burze.
Turyści przegonieni z gór przez deszcz ruszyli na Krupówki. Wczoraj na deptaku, mimo intensywnych opadów, nie brakowało ludzi. Nie narzekają także karczmy, restauracje i sklepy. W szwach pęka Muzeum Tatrzańskie. - Zawsze w czasie deszczów u nas są tłumy turystów. Muzeum najlepsze na niepogodę - mówi Wojciech Szatkowski z Muzeum Tatrzańskiego.
Turyści masowo i chętnie mokną... ale w basenach termalnych. Kogo tylko stać, chętnie rusza, by popławić się w ciepłej wodzie.
- Zdarzają się rezygnacje z rezerwacji. Niektórzy odwołują przyjazd. Mamy przypadki, że niektórzy skracają swój pobyt ze względu na pogodę. Takie przypadki nie są jednak nagminne, należą raczej do rzadkości - mówi Dariusz Galica, przedsiębiorca działający w brany turystycznej.
Dodaje, że kwatery i pensjonaty oddalone od centrum Zakopanego są obecnie obłożone w 30 - 70 procentach. Na sierpień jest jednak bardzo wiele wolnych miejsc - jeśli chodzi o peryferie miasta.
Agnieszka Szymaszek
agnieszka.szymaszek@dziennik.krakow.pl
Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim":