W latach 90. niemal każdy słyszał coś o Stefanie Oleszczuku, który jako burmistrz małego Kamienia Pomorskiego, wypromował swoje miasteczko, rządząc nim w stylu Giulaniego. Później wzorem dla Polski powiatowej był burmistrz Niepołomic, Stanisław Kracik, który zdołał sprowadzić do swojej gminy Coca Colę, a później MAN-a. Wójt podwrocławskich Kobierzyc, Ryszard Pacholik, który także wszedł do panteonu cudotwórców gospodarczych Polski B, miał zadanie łatwiejsze ze względu na doskonałe położenie swojej gminy. Jak się może wypromować polskie miasto powiatowe, takie jak np. Tarnów, położony bliżej Lwowa niż Berlina, do którego z Krakowa trzeba jechać 2, a czasem 3 godziny, choć to tylko 80 kilometrów? Tarnów liczy 115 tysięcy mieszkańców, dochód na głowę jest tu o ok. 200 zł niższy niż średnia małopolska, ale ma też atuty. Zapewne gdyby promocją tej galicyjskiej miejscowości zajął się jakiś amerykański specjalista od PR, ta perełka renesansu, która rzuca na kolana nawet tych turystów, którzy wcześniej widzieli już Kraków, zrobiłaby większą karierę niż Kamień Pomorski, Niepołomice i Kobierzyce razem wzięte. Sama renesansowa starówka nie wystarczy, by skutecznie promować powiatowe miasto. To, że Tarnów jest biegunem ciepła, jest pewną ciekawostką, ale nie robi zbyt dużego wrażenia. Mistrzostwo Polski w żużlu podnieca tylko kibiców tego sportu i na pewno nie przyczyni się np. do takich zagranicznych inwestycji jak w Niepołomicach. Jako, że kiedyś zatrzymał się w Tarnowie Petlura, Ukraińcy, znani ze swego patriotyzmu, mogliby traktować Tarnów w sposób szczególny, zwłaszcza, że niedaleko stąd do granicy. Element ukraiński, zwłaszcza teraz, gdy za kilka lat będziemy wspólnie organizować potężną imprezę sportową, może odegrać znaczącą rolę np. w rozwoju gospodarczym Tarnowa. Już teraz są w Tarnowie przedsiębiorcy, którzy współpracują z Ukraińcami i to bynajmniej nie w dziedzinie handlu bazarowego. Druga ze składowych, skuteczniejszej niż dotychczas, promocji Tarnowa to element romski. W Tarnowie dość aktywna jest społeczność "Cyganów" (oni sami nie przepadają za tym określeniem). To właśnie tutaj jest chyba jedyna w tej części Polski (a może i w całej Polsce?) oryginalna restauracja romska. Miejscowe muzeum intensywnie promuje kulturę romską. Być może organizatorzy festiwalu kultury romskiej w Ciechocinku zgodziliby się na rozszerzenie tej imprezy na Tarnów? Z Tarnowa i okolic pochodzi wielu Polonusów amerykańskich. To, że kiedyś upadła idea budowy przez amerykańską Polonię potężnego pomnika Chrystusa Króla w Tarnowie, nie oznacza, że niemożliwa jet realizacja drugiej części tego projektu - to jest Centrum Polonii Świata - np. w odbudowanym zamku na najwyższym wzniesieniu miasta - Górze św. Marcina? Od wielu lat mówi się o budowie w Polsce osiedli dla polonijnych emerytów. Ten projekt to także szansa dla Tarnowa. Przed wojną ponad połowę mieszkańców Tarnowa stanowili Żydzi. Teraz pozostała po nich tylko nazwa jednej z ulic (Żydowska), resztka synagogi i cmentarz. Jednak bardzo często wycieczki z Izraela po zwiedzeniu Krakowa i Oświęcimia, odwiedzają właśnie Tarnów. Może należałoby spróbować namówić kogoś w Izraelu lub USA do odbudowy synagogi i stworzenia w Tarnowie ośrodka pojednania polsko-żydowskiego? Jeden z Polonusów chicagowskich odbudował za własne pieniądze (choć nie jest Żydem!) synagogę w Koszycach w powiecie proszowickim (niedaleko Krakowa) i zorganizował tam za zgodą gminy żydowskiej muzeum regionalne. To właśnie z Tarnowa wyruszył do obozu hitlerowskiego w Oświęcimiu pierwszy transport więźniów. W mieście tym położony jest piękny, zabytkowy cmentarz. Dyrektor miejscowego muzeum, Adam Bartosz wykorzystując związki kultury romskiej i żydowskiej z miastem, już teraz skutecznie promuje je na całym świecie (nawet w Ameryce Południowej). Miejscowi historycy (np. były szef Komisji Kultury Rady Miasta, Antoni Sypek) wydają unikalne prace na temat miasta, ilustrowane przez znanego tarnowskiego artystę fotografika Tadeusza Koniarza. Prezydentem Tarnowa został były prezes największej firmy miejscowej Zakładów Azotowych, Ryszard Ścigała. Należy więc spodziewać się menedżerskiego podejścia do sposobu kierowania sprawami miasta. Gdyby tak się stało, mógłby powstać smakowity koktajl historyczno-biznesowy, który być może pomógłby wyjść Tarnowowi na prostą. Gdy w latach 90. udało mi się, dzięki osobistym kontaktom, sprowadzić do Tarnowa wiceministra przemysłu i handlu stanu Illinois, nikt z nim nie chciał poważnie rozmawiać np. na temat współpracy gospodarczej. Gdy kilka lat później sprowadziłem na konferencję naukową do Tarnowa sekretarza ambasady Japonii, władze miasta nie wykazały najmniejszego zainteresowania jego kilkudniową obecnością. Teraz Polska powiatowa nie może sobie pozwolić na niewykorzystane szanse rozwoju. W przeciwnym wypadku wyprzedzi ją już wkrótce powiatowa Rumunia czy Bułgaria. Autor: Marek Ciesielczyk