Reneta Krężel, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, przypomina, że cena wytwarzania ciepła dostarczanego z miejskiej sieci cieplnej jest uśredniona i powstaje z cen wszystkich wytwórców dostarczających energię do tej sieci - także Elektrociepłowni Kraków i z ArcelorMittal Poland (kombinat). Cenowa lawina - Z tego powodu zmiana ceny u jednego lub więcej wytwórców skutkuje zmianą cen wytwarzania stosowanych w rozliczeniach wobec wszystkich odbiorców ciepła należących do jednej z pierwszych czterech grup taryfowych - mówi Renat Krężel. Zaznacza, że nie zmieniły się natomiast, z tą datą, ceny stosowane przez MPEC z tytułu świadczenia swoich usług - stawki za przesył energii cieplnej i ceny wytwarzania w kotłowniach własnych. Jednak tylko na razie. Podwyżka za podwyżką Jak dowiedzieli się reporterzy "Dziennika Polskiego", w tym tygodniu, najprawdopodobniej od 7 grudnia, czeka nas następna podwyżka, gdyż swoją cenę zmieni kolejny dostawca ciepła - ArcelorMittal. - Obciążenie dla odbiorców po wprowadzeniu nowej taryfy Elektrowni Skawina wzrośnie o 0,8 procent, natomiast wzrost cen ArcelorMittal spowoduje z kolei wzrost obciążeń o 0,3 procent - ale już w stosunku do cennika z 18 listopada - podaje Renata Krężel. Zastrzega jednak, że jest to "bardzo uśrednione" i w wielu przypadkach nie można sobie prosto obliczyć rachunku na podstawie tych procentowych wzrostów. To nadal nie wszystko, gdyż być może od stycznia będzie trzecia podwyżka. Wniosek o nią złożył do Urzędu Regulacji Energetyki dystrybutor ciepła, czyli samo MPEC (brano po uwagę wszystkie koszty związane z wytwarzaniem i przesyłem energii cieplnej). - Nadal trwa w tej sprawie postępowanie w URE, więc nie wiadomo, ile ostatecznie wyniosłaby podwyżka - dodaje przedstawiciel MPEC. Opłaty w górę - ale o ile? Z uwagi na mocno skomplikowany sposób liczenia kosztów, a także istnienia aż jedenastu rodzajów taryf, bardzo trudno ustalić, o ile wzrosną opłaty mieszkańców. - To zależy od bardzo wielu czynników - grup taryfowych, węzłów cieplnych itp. Ponadto jeśli zima będzie lekka, to w rachunkach możemy nawet nie odczuć podwyżki. Jeśli zima byłaby długo mroźna - to zapłacilibyśmy i tak więcej niż rok wcześniej, nawet, gdyby nie było podwyżki. W każdym budynku rachunki mogą być zupełnie odmienne. Podwyżka już jest i będzie, ale na wysokość rachunków główny wpływ będzie miała długość sezonu grzewczego i pogoda - mówi Renata Krężel. W ostatnich latach roczny wzrost cen nie przekraczał wskaźnika inflacji. Teraz oznaczałoby to zwiększenie kosztów przynajmniej o 3 - 5 procent. Na koszt ogrzewania w ok. 60 procentach składają się dostawcy ciepła, a w 40 - dystrybutor, czyli MPEC. J.ŚW janusz.swies@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Sprawdzą, czym palą w piecach Bunt w Modliniczce Kotły są kością niezgody