Powywracane, połamane i rozbite macewy można zobaczyć w tylnej części cmentarza. Tego smutnego odkrycia dokonał Wojciech Wyzina, pasjonat historii Chrzanowa, podczas przypadkowej wizyty na kirkucie kilka dni temu. Autorzy dewastacji są poszukiwani przez policję. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ślady prowadzą w stronę pobliskiego skateparku. To najprawdopodobniej był chuligański wybryk. Trzeba było sporej siły, by murowane macewy przewrócić, a nawet podnieść i rzucić obok miejsca, gdzie pierwotnie stały. W ten sposób uszkodzono w sumie 50 nagrobków. - To pierwsza dewastacja na tak dużą skalę od dwóch lat, gdy cmentarz został odnowiony - przyznaje Zbigniew Mazur, dyrektor chrzanowskiego muzeum, które objęło cmentarz opieką. Dyrektor nie ukrywa, że liczy na skuteczność stróżów prawa i przykładne ukaranie sprawców tych zniszczeń. Policja prowadzi w tej sprawie śledztwo, na razie sprawcy są nieznani. - Patrzymy na tę sprawę pod kątem chuligańskiego wybryku. Sprawcom, za dewastację miejsca pochówku, grozi do dwóch lat pozbawienia wolności - wyjaśnia Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji. Straty są poważne. Gdyby prace zlecić konserwatorom zabytków, koszt naprawy macew mógłby sięgać nawet 75 tys. zł. Muzeum nie dysponuje takimi środkami. - Postaramy się naprawić je sposobem gospodarskim, przynajmniej w tych przypadkach, gdy jest to możliwe. Pomogą w tym osadzeni z Zakładu Karnego w Trzebini, z którymi mamy podpisane porozumienie - zdradza Mazur. W najbliższy czwartek na teren cmentarza powinny już trafić materiały do naprawy macew. Potem rozpocznie się ich sklejanie. - Smuci fakt, że nie tak dawno wydano spore środki na odrestaurowanie tego cmentarza, a dziś znów trzeba naprawiać macewy - kwituje Mazur. SA