W piątek pod wieczór do TOPR-u zatelefonował turysta znajdujący się na Orlej Perci. Mężczyzna poprosił o pomoc dla swojej 50-letniej żony. Stwierdził, że jest ona wyczerpana i nie może zejść ze szlaku o własnych siłach. Ratownicy zaproponowali, że przyjdą na miejsce i sprowadzą kobietę na dół. Wtedy turysta stwierdził, że stan jego żony gwałtownie się pogorszył i ma ona dolegliwości sercowe. W takiej sytuacji TOPR-owcy podjęli decyzję o wysłaniu na miejsce śmigłowca. Kiedy usłyszał o tym mąż turystyki, zażyczył sobie, by ratownicy zabrali także jego, dwóch dorosłych synów i narzeczoną jednego z nich. Ratownicy oczywiście odmówili. Na pokład śmigłowca zabrano jedynie 50-letnią kobietę. Jak się okazało, nie miała ona takich problemów ze zdrowiem, o jakich mówił jej mąż. Po wylądowaniu stwierdzono u niej jedynie podwyższone ciśnienie.