Pieniądze powinny trafić na konto Szkolnych Związków Sportowych, które w imieniu ministerstwa mają podpisać umowy z animatorami. Dokumenty nie są jednak kompletne, bo bez zabezpieczenia finansowego nie można ich parafować. W efekcie, animatorzy dostają jedynie połowę wynagrodzenia z puli samorządu, czyli około tysiąca złotych. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle Plany mówiły o tym, że animatorzy mieli organizować zajęcia w godzinach od 15. do 21. Brak pieniędzy z Ministerstwa Sportu skrócił jednak o połowę, czyli do godziny 18.00, czas pracy na Orlikach. - Później już nie pracujemy - powiedziała reporterowi radia RMF FM jedna z animatorek Orlika. - Jak schodzę i zamykam boisko, to młodzi ludzie proszą o zapalenie światła, ponieważ chcą dalej grać w piłkę. Ja muszę wypraszać młodzież z Orlika - dodaje. Skrócili pracę Orlików Animatorzy do połowy miesiąca pracowali w pełnym wymiarze godzin. Jednak po 15 marca, nie mając umów i żadnych sygnałów z ministerstwa, skrócili pracę Orlików. - Dostałam informacje z Urzędu Miasta i SKS, że mam realizować tylko połowę zajęć - twierdzi animatorka Orlika. W Małopolsce taka sytuacja dotyczy dwustu boisk. Animatorzy codziennie starają się dowiedzieć, kiedy resort sportu wywiąże się ze zobowiązań i podpisze swoją część umowy oraz kiedy przekaże pieniądze. Do dzisiaj jednak nie doczekali się odpowiedzi. Z urzędnikami w Warszawie próbował skontaktować się również reporter RMF FM. Poproszono go jednak o wysłanie pytania mailem.