"Zimowy koszmar" - czytamy w facebookowym poście Bacówki Nad Wiechomlą. Mowa o kuligach organizowanych w Szczawniku, w których w sezonie uczestniczy nawet do kilkuset osób dziennie. Popularna atrakcja przyciągająca turystów przeradza się jednak często w burdy. Awantury, bójki, pijaństwo Jedno z takich wydarzeń opisuje schronisko. Chodzi o incydenty z 11 lutego. Pijani uczestnicy kuligu zniszczyli drzwi schroniska, ponieważ zdenerwowali się, że nie sprzedano im alkoholu. Awanturujący się uczestnicy pobili następnie młodego mężczyznę. Na miejscu doszło również do kradzieży nart torowych należących do ratownika GOPR. "Agresywni, pijani mężczyźni zaatakowali, w asyście swoich małżonek, opiekunów obozu narciarskiego dla dzieci, który się u nas właśnie rozpoczyna. Powód? Opiekunowie zwrócili uwagę na potok przekleństw i grzecznie poprosili, by przy dzieciach zważać na słowa. Tyle" - czytamy dalej w poście. Nikt nie bierze odpowiedzialności Jak przyznaje schronisko, to opis tylko jednego kuligowego dnia. Na porządku dziennym ma także dochodzić do odpalania petard i pochodni, ciągle puszczana jest też głośna muzyka. "Czy tak wygląda górska przygoda?" - pytają retorycznie. "Niestety jednak duża część uczestników kuligów ze Szczawnika pod Bacówkę nie szanuje przyrody, zwierząt ani innych turystów. Czy wydaje im się, że będąc daleko od cywilizacji, tutaj już nie obowiązują jej prawa? A może to efekt braku jakichkolwiek konsekwencji takich czynów? Czy może zachowują się tak, bo nikt do końca nie bierze odpowiedzialności za to miejsce i uczestników owych imprez? Właściciel gruntu, gmina? Kto?" - czytamy dalej. "Widząc - reagujmy wszyscy! Nie zgadzajmy się na prymitywne chamstwo i zwykłe pijaństwo w takich miejscach!" - apeluje schronisko. Apel przyniósł już pierwsze efekty. W aktualizacji postu schronisko pisze, że zgłosiło się wiele osób, które oferują m.in. pomoc prawną w rozwiązaniu sprawy.