Radny powiatowy z Krynicy-Zdroju Krzysztof Cycoń podczas piątkowej sesji upomniał się o odpowiedź na pisma, w których zarzuca dyrekcji Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego błędy w akcji ratunkowej po wypadku, w którym zginął burmistrz Muszyny Waldemar Serwiński. Pogotowie, w obszernym wyjaśnieniu, odpiera ataki, zarzucając radnemu brak orientacji w temacie i nierzetelność. Członek Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Powiatu Nowosądeckiego Krzysztof Cycoń, w wolnych wnioskach na sesji zapytał, czemu nie otrzymał jeszcze odpowiedzi od przewodniczącego Rady Powiatu Stanisława Wanatowicza i starosty Jana Golonki na swój list dotyczący działań pogotowia, w szczególności przy próbie ratowania życia burmistrza Muszyny. Burmistrz zginął w Powroźniku, w wypadku samochodowym 10 lipca. W piśmie radny wylicza, co budzi jego wątpliwości i zastrzeżenia: "W szczególności proszę o wyjaśnienie, dlaczego powyższy wypadek nie został zakwalifikowany jako masowy - trzy osoby poszkodowane, czołowe zderzenie dwóch samochodów, dlaczego jednocześnie na miejscu wypadku nie zjawiła się z pogotowiem straż pożarna, jaki był czas powiadomienia JRG PSP od momentu przyjęcia zgłoszenia na numer alarmowy." Radny pisze też, że krynicki region działania pogotowia został eksperymentalnie potraktowany jako poligon doświadczalny, gdyż dyrektorka wprowadziła zarządzenie zmniejszenia liczebności obsady karetek reanimacyjnych. Za fatalne uznaje wprowadzenie ratowników medycznych jako kierowców karetek "R". Informuje też, że otrzymuje niepokojące sygnały o nieprawidłowości działania systemu ratowniczego. Na sesji rozwinął swoje myśli zwarte w liście, rozliczając minutowo wszystkie działania pogotowia w Powroźniku, dopytując, dlaczego na przykład zgłaszanie wypadku trwało dwie minuty. Powoływał się przy tym na swoje szesnastoletnie doświadczenia ratownika medycznego. Radny przekazał nam odpowiedź dyrekcji pogotowia. Jest obszerne, liczy kilka stron. Doktor Danuta Cabak-Fiut punkt po punkcie odnosi się do stawianych zarzutów. Przede wszystkim dyrektor Cabak-Fiut zwraca się zarówno do przewodniczącego Wanatowicza i starosty Golonki, by w obliczu zarzutu, że "pogotowie zamiast ratować naraża zdrowie i życie mieszkańców" sami podjęli działania wyjaśniające. W szczegółowym wyjaśnieniu zarzut o eksperymentalnym potraktowaniu podstacji w Krynicy uznaje za zupełnie absurdalny i odsyła radnego do przepisów o ratownictwie medycznym. Dotyczy to, jej zdaniem, także obsady karetek medycznych. Wyjaśnia radnemu, co to jest wypadek masowy, a zarzuty dotyczące innych akcji ratunkowych uznaje za całkowicie pozbawione potwierdzenia w faktach i zapisach nagrań zgłoszeniowych. - Otrzymałem pismo od dyrekcji pogotowia, ale odebrałem to jako połajankę - mówił radny Cycoń. - Zarzuty w liście radnego Cyconia zostaną zbadane przez odpowiednią komisję - stwierdził Józef Zygmunt, odpowiedzialny w zarządzie powiatu za służbę zdrowia. - Pragnę zwrócić uwagę, że podnoszona w piśmie sprawa liczby karetek i uzupełniania ich stanu podczas akcji ratunkowych uzależniona jest od kontraktów z NFZ. Wiele osób znalazło się na miejscu tragedii w Powroźniku, bo wieść, że ranny jest w nim burmistrz Muszyny, rozeszła się błyskawicznie po okolicy. Wielu też opowiadało "Dziennikowi Polskiemu" o akcji ratowniczej. Żadna z tych osób nie miała jak na razie zastrzeżeń, co do tempa i sposobu ratowania dwóch poszkodowanych osób, z których jedna niestety, czołowego zderzenia nie przeżyła. (WCH)