Burmistrz Marian Cycoń zamierza wypromować to niezwykłe miejsce - informuje "Gazeta Krakowska". Najpierw trzeba jednak zmienić jego wygląd, bo dziś otoczenie kapliczki wygląda mało reprezentacyjnie. Burmistrz szykuje już wniosek o unijną dotację. - Chciałbym, aby można tu było zgromadzić w modlitwie nawet kilka tysięcy pielgrzymów. Niech to będzie nasze małe, polskie Lourdes - apeluje. Siedemnastotysięczne Lourdes odwiedza co roku sześć milionów wiernych. Ołtarz na starosądeckich błoniach z którego Jan Paweł II w 1999 r. wyniósł na ołtarze świętą Kingę także jest celem pielgrzymek, jednak nie na taką skalę. Nie wszyscy natomiast słyszeli o niezwykłej wodzie, która wypływa z ziemi tuż obok siedziby zakonu klarysek, znanego z surowej reguły. Matka ksieni Anna Teresa Izworska tylko w wyjątkowych sytuacjach rozmawia z kimś spoza klauzury. Z "Gazetą Krakowską" zgodziła się zamienić parę słów tylko dlatego, by zapewnić o swym błogosławieństwie dla inicjatywy burmistrza. Świadkowie przesłuchiwani w procesach beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Kingi pod przysięgą zeznawali, że po obmyciu wodą z przyklasztornego źródła odzyskiwali zdrowie. Jeden ze znanych przypadków uzdrowienia dotyczy Mariana Starczewskiego, profesora Politechnik Śląskiej i Warszawskiej. 3 lipca 1998r. Komisja Kongregacji ds. Świętych w Rzymie uznała jego uzdrowienie za cudowne. W lutym 1974 r. lekarze stwierdzili u niego sepsę. Wstrząs septyczny spowodował zatrzymanie pracy nerek i zapalenie opon mózgowych. Profesor zapadł w śpiączkę. Lekarze nie ukrywali, że nie ma już nadziei, ale siostra chorego pospieszyła po wodę spod starosądeckiego klasztoru. Wlała kilka kropel do ust nieprzytomnego brata, modląc się do błogosławionej Kingi o cud. Po ośmiu dniach śpiączki, w nocy z 2 na 3 marca 1974 r. profesor odzyskał świadomość. Wkrótce wyzdrowiał, wrócił do domu i do pracy.