Z relacji Bogdana Kosturkiewicza wynika, że Bochnię uratowała jego interwencja na zaporze w Dobczycach. - Sytuacja była bardzo niebezpieczna. Bochnia nigdy nie była tak zagrożona powodzią od 1970 roku. Mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Działał sztab antykryzysowy, cały czas była współpraca z Dobczycami - opowiadał burmistrz. - Poziom wód osiągnął 9 metrów 40 centymetrów. Brakowało 20 cm, aby doszło do zalania ujęcia wody i w tym momencie jesteśmy pozbawieni na ładnych parę dni wody na terenie całego miasta. Nigdy Bochnia nie była tak mocno zagrożona - stwierdził. - Decyzję o zmniejszeniu natężenia przepływu wody w Dobczycach podejmowałem w nocy. To była decyzja podjęta chyba o 12. albo o 1. w nocy. Poziom wody był tak niebezpieczny, że trzeba było zwrócić się o zmniejszenie natężenia przepływu. Zmniejszyli je o blisko 25 proc., choć wzbraniali się przed takimi decyzjami, bo zależało im na tym, aby jak najszybciej opróżnić zbiornik, żeby mógł przyjąć kolejną wodę z terenów górskich - przybliżał szczegóły interwencji Bogdan Kosturkiewicz. siano