Mieszkańcy bezsilnie przyglądali się, jak inwestorka coraz bardziej zwężała ulicę, którą codziennie jeżdżą do pracy i do szkoły. Miarka przebrała się, kiedy na zlecenie inwestorki wylano betonowy fundament niemal w poprzek jezdni. Inwestycją w końcu zajęli się urzędnicy, którzy stwierdzili, że zagroda zagraża ruchowi pojazdów i pieszych. Ze stolicy do stolicy Tatr... tak się zaczęło Mieszkańcy ulicy Małe Żywczańskie od dziesięciu lat walczą z inwestorką, która zatruwa im życie - sprawa trafiła także do sądu. Pani J. przyjechała z Warszawy z zamiarem postawienia domu w stolicy Tatr. Wybudowała trzy domki szeregowe, ale w... pionie. Efekt to gmaszysko, które narusza szereg przepisów budowlanych. Sąsiedzi protestowali, ale przestali, kiedy pani J. podała ich do sądu i zażądała trzech milionów złotych odszkodowania za utrudnianie budowy. Przed oblicze sądu trafili także dziennikarze, którzy opisywali bulwersującą sprawę, a nawet urzędnicy, którzy wydawali kolejne, niekorzystne dla inwestorki decyzje. Od tych decyzji pani J. także się odwoływała. Dzięki temu budowa, która dawno już miała zostać rozebrana, stała aż do tej pory.