- Kiedy budżet był uchwalany pod koniec ubiegłego roku, jeszcze nie wiedzieliśmy, jaka stawka zostanie wynegocjowana, nie mogliśmy jej więc zaplanować - mówi Jan Żądło, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta. Kryzys jednak nie dotknie nauczycieli. Od września tego roku będą zarabiać o 5 proc. więcej. To efekt negocjacji przeprowadzonych z rządem przez związki zawodowe. - Chcieliśmy 5 proc. więcej w tym roku i na tyle rząd się zgodził. Nie oznacza to, że wszyscy dostają równo po 5 proc. - to tylko średnia. Największą kwotę otrzymają stażyści, którzy teraz zarabiają najmniej, a najniższa podwyżka czeka nauczycieli dyplomowanych - mówi Maria Krzyworzeka z oddziału krakowskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Podwyżki mają wynieść od ok. 100 do ok. 400 zł. W skali całego Krakowa to ok. 40 mln zł. Oprócz tego 1,6 mln zł będzie kosztowało zwiększenie dodatku za wychowawstwo, który ustalany jest przez gminę. Rada Miasta podniosła jego wysokość z 130 do 160 zł - ta podwyżka obowiązuje od stycznia tego roku. Na większe pensje dla nauczycieli trzeba teraz poszukać pieniędzy w budżecie Krakowa. Być może trzeba będzie zrezygnować z niektórych inwestycji. Dyr. Żądło zapewnia, że nie będzie cięcia wydatków na remonty w szkołach, bo tych pieniędzy i tak jest za mało, a nieszczelne okna trzeba wymienić. Gmina już i tak jest w trudnej sytuacji finansowej, ponieważ okazało się, że do budżetu miasta wpłynęło mniej pieniędzy z podatku od firm i od osób fizycznych. Prezydent Jacek Majchrowski nakazał cięcie wydatków od 10 do 50 proc. Na wydatkach rzeczowych w oświacie trzeba będzie zaoszczędzić 10 proc. - Pewne oszczędności wprowadziliśmy już wcześniej, np. połączyliśmy dwie placówki w zespół. W ten sposób można zaoszczędzić na pensjach dyrektorskich. W przyszłych latach planujemy kolejne reorganizacje. Skutki tych oszczędności będą jednak odczuwalne najwcześniej w przyszłym roku - mówi Jan Żądło. Gmina chce także oszczędzać na dopłatach do doskonalenia zawodowego nauczycieli oraz na telefonach komórkowych. Już miesiąc temu dyrektorzy szkół dostali limity na służbowe komórki: mogą teraz rozmawiać maksimum za 100 zł miesięcznie. Wszystkie szkoły mają przedstawić swoje propozycje na obcięcie wydatków. - Nie mam służbowej komórki więc mnie limity nie dotyczą. Musimy jednak zaoszczędzić na środkach czystości, kredzie, papierze toaletowym. W mojej szkole nie było drastycznych braków na "rzeczówkę", jakość sobie radziliśmy - mówi Piotr Igar-Makowski, dyrektor XXXI LO w Krakowie. Większość szkół pieniądze na wydatki rzeczowe ma nie tylko z budżetu gminy, ale także z dochodów własnych, na które składają się pieniądze za wynajem sal czy terenu pod reklamy. Do utrzymania szkół dokładają także rodzice z własnej kieszeni: co roku płacą teoretycznie nieobowiązkowe pieniądze na komitet rodzicielski, oprócz tego tzw. klasowe, czyli na wyposażenie klasy, zrzucają się także na ksero i inne szkolne wydatki. AM amaj@dziennik.krakow.pl