- To odwieczny problem - przyznaje Teresa Wilczek z Rady Osiedla Siersza. Ludzie mają jednak już dość. - Kiedy przychodzi noc z piątku na sobotę, na odcinku od Sierszy do Gaja wszystko jest niszczone, przewracane - opowiada Teresa Wilczek. Ale to nie koniec. Kobieta doskonale pamięta, jak w ubiegłym roku chuligani dotkliwie pobili jej sąsiada, dorosłego mężczyznę. - Młodzi ludzie kogoś bili przy bramce. To była prowokacja. Sąsiad zareagował. Natychmiast poczęstowano go kamieniem, a następnie kastetem - wspomina Wanda Ponisz, przewodnicząca osiedlowej rady. Dodaje, że mężczyzna trafił do szpitala. Był poobijany, miał szyty łuk brwiowy. - Pomnik był odnowiony i znów jest pomalowany. Tablicę na skrzyżowaniu ul. Górniczej i Solskiego naprawialiśmy, znów przewrócona. Teraz zdewastowali przystanek autobusowy i poniszczyli latarnie, a ławeczki na placach zabaw czy w parku są pomalowane sprayami - wymienia jednym tchem Ponisz. - Znaki powyginane, połamane, betonowe kosze na śmieci poprzewracane albo przesunięte kilkadziesiąt metrów. Tego nie robi jedna osoba - wymienia dalej T. Wilczek. Wanda Ponisz przyznaje, że co rusz musi pisać, jak nie do urzędu gminy, to do starostwa, a jak nie do tego, to do Enionu. Co chwilę wysyła pisma z prośbą o naprawienie szkód. - Już mi wstyd - mówi. - Straty są spore. Pojedynczo licząc, to może żadne pieniądze. Wyprostowanie znaku i ponowne betonowanie go to koszt może 100-200 złotych. Nowy kosztuje 500 złotych. Tyle tylko, że w skali roku szkody można liczyć już w tysiącach złotych - denerwuje się T. Wilczek. Obie panie są przekonane, że dopóki policja nie złapie jednego czy dwóch bandziorów na gorącym uczynku, to problem nadal będzie istniał. Co więcej, przekonują, że nie można też wówczas mówić o niskiej szkodliwości czynu. - Muszą kogoś ukarać, inaczej na nic ich zatrzymywanie - twierdzą. T. Wilczek przyznaje, że mieszkańcy doskonale wiedzą, kto niszczy i demoluje osiedle, kto bije i sieje postrach. Jest przekonana, że gdyby policja przyjmowała zgłoszenia anonimowo, gdyby trzymała w tajemnicy zgłaszających, to ludzie informowaliby organy ścigania o zajściach, incydentach i chuligańskich wybrykach. - Tu nawet nie chodzi o kary więzienia dla wandali. Pomarańczowa kamizelka z napisem "Za karę" i porządkowanie osiedlowych ulic, naprawianie szkód, które wyrządzili - stwierdza stanowczo Teresa Wilczek. - To by wielu bardzo dobrze zrobiło. To przecież gówniarze do 20 lat. Nie chodzą pojedynczo. Chodzą w grupach i wtedy są silni - uzupełnia. Mówi otwarcie, że nocą w Sierszy nie ma co się pojawiać na ulicach. - Mam dzieci w wieku ok. 15 lat i nie pozwalamy sobie na to, aby wracały do domu bez opieki dorosłego. Jeżeli wychodzą na dyskotekę, to odbieramy je z niej i przyprowadzamy do domu. O wyjściu po zmierzchu nie ma mowy - mówi T. Wilczek. Rada osiedla od dawna wnioskuje o monitoring wizyjny na osiedlu. Na razie jednak bezskutecznie. - Jest jedna kamera w rejonie Willi NOT. Planujemy dać drugą w pobliżu liceum i remizy OSP. Ta pojawi się jednak dopiero w 2010 roku - mówi Robert Siwek z trzebińskiego magistratu. Siwek przekonuje, że chuligani szaleją wszędzie, nie tylko w Sierszy. Sam jednak jest mieszkańcem tego osiedla i widzi, że problem narasta. - Trzeba coś z tym zrobić. Będziemy rozmawiać z policją w sprawie częstszych patroli w tym rejonie. Ponadto, jeśli radni przystaną, to latem zapłacilibyśmy komendzie za kilka dodatkowych patroli. Wówczas mundurowi jeszcze częściej penetrowaliby tę okolicę - zapewnia Siwek. Podobne rozwiązanie proponuje Dariusz Pogoda, naczelnik prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Chrzanowie. Na razie Trzebinia na dodatkowe patrole nie daje nic. Robert Matyasik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie przekonuje, że policjanci z komisariatu w Trzebini doskonale znają problem i chuliganów mają na widelcu. - Częściej patrolowana jest okolica ulicy Grunwaldzkiej. W miarę możliwości będziemy zwiększać liczbę patroli, a mieszkańców prosimy o telefony. To nie donosicielstwo, tylko dbanie o ład i porządek w swojej okolicy. Będziemy przyjmować również anonimowe sygnały - zapewnia Matyasik. Tadeusz Jachnicki