Lokalny serwis bochnianin.pl informował, że kością niezgody między parafianami a proboszczem był budynek bursy, a w zasadzie nowe rozwiązania wprowadzone przez jego gospodarza. Bursa jest siedzibą Chóru Chłopięcego Chłopięcy Pueri Cantores Sancti, który działa w Bochni od kilkudziesięciu lat, nie będąc jednocześnie organizacją zrzeszoną w strukturach kościelnych. Problemy zaczęły się około dwa lata wcześniej, konkretnie w momencie, gdy budynek Bursy należącej do parafii przejął nowy administrator. "Od około dwóch lat ja oraz chór staliśmy się przedmiotem szykan ze strony aktualnego zarządcy Domu Pielgrzyma Bursa" - napisał w oświadczeniu ks. Stanisław Adamczyk kierujący chórem. "Jaki proboszcz, taki wóz" Duchowny wyliczał, że "zarządca celowo hałasował podczas prób, używając, akurat w tym czasie, głośno pracujących urządzeń typu kosiarki do trawy, odkurzacze, wymienił zamki do drzwi wejściowych i domofon, zamknął toalety, z których dotychczas korzystali chórzyści, zamknął bramę wjazdową na parking, uniemożliwiając tym samym wjazd rodzicom dowożącym dzieci na próby, zamknął kontener na śmieci". Swoje pretensje w tej sprawie parafianie skierowali w stronę proboszcza ks. Ryszarda Podstołowicza, który - jak podały lokalne media - w ich odczuciu był współwinny zaistniałym problemom. "To dlatego protestujący mieli ze sobą transparenty, na których eksponowali hasła: 'Murem za chórem', 'Czy zysk jest najważniejszy w parafii? Przecież to nie korpo!', 'Proboszczów jest wielu, chór PCSN pod dyrekcją ks. Adamczyka jest jeden!'. Przyniesiono też taczki z napisem 'Jaki proboszcz, taki wóz!'. Uczestnicy wielokrotnie skandowali hasło 'Murem za chórem i księdzem Adamczykiem!'" - czytamy na łamach bochnianin.pl. Proboszcz: To dla mnie krzywdzące Proboszcz zdecydował się wyjść do protestujących i zaprosić ich na rozmowę w sprawie chóru. Początkowo jednak ze strony manifestujących nie było chęci do dyskusji. Według lokalnych mediów już wcześniejsze rozmowy z duchownym nie przyniosły efektu, a demonstranci przyszli, by pokazać swoją siłę. W końcu jednak do budynku plebanii weszła siedmioosobowa delegacja, która przez kilkadziesiąt minut rozmawiała z proboszczem. Ks. Podstołowicz miał przekonywać, że nigdy nie było jego intencją wydalenie chóru z budynku bursy, a kierowane w jego stronę oskarżenia są krzywdzące. W odpowiedzi duchowny usłyszał, że "zaniechanie to też forma działania". "Z dotychczasowych informacji wynika, że konflikt eskalował przez trudności w pogodzeniu funkcjonowania w jednym budynku sali imprez okolicznościowych i chóru, podsycane złośliwym zachowaniem zarządcy Bursy, a proboszcz - mimo sygnałów i próśb o reakcję, przez półtora roku nie potrafił, w przekonaniu protestujących celowo nie chciał, tego problemu rozwiązać" - podają media. Poczyniono ustalenia Z wpisu na profilu "Murem za bocheńskim chórem" wynika, że podczas negocjacji poczyniono trzy główne ustalenia: "Chór Pueri Cantores Sancti Nicolai pozostaje w bursie", "Ks. Stanisław Adamczyk pozostaje dyrygentem chóru" oraz "Odbędzie się spotkanie pomiędzy przedstawicielami rodziców chórzystów a zarządcą bursy, na którym ustalone zostaną i spisane zasady korzystania z bursy przez Chór". "To oczywiście nie rozwiązuje wszystkich problemów i wciąż pozostaje wiele niejasności. Niemniej pokazaliśmy siłę, wobec której proboszcz nie mógł być obojętny" - podano we wpisie. Organizatorzy protestu zapewnili, że "będą stać na straży doprowadzenia sprawy do szczęśliwego finału. Jeżeli się tak nie stanie - znowu zaprosimy Was wszystkich w to miejsce. W jeszcze większym gronie".