- Istotnie, w ciągu ostatniej dekady dobrze poradziliśmy sobie z problemem dotkliwej biedy. Jej poziom spadł dwukrotnie. Jeszcze w latach 2001-2005 około 12 proc. społeczeństwa żyło poniżej granicy ubóstwa dochodowego, w 2009 już 5,7 proc. - mówi prof. Stanisława Golinowska, ekonomistka i polityk społeczny, prowadząca badania nad ubóstwem w Polsce. - Pokonaliśmy pewien minimalny próg ilościowy niezbędnych potrzeb materialnych. Jednak przed nami znacznie większe wyzwanie - trzeba zadbać o inne wymiary naszego życia i zaspokajanie także innych potrzeb niż tylko podstawowe. Ponadto celem polityki społecznej jest także społeczna integracja, a przede wszystkim zapobieganie i zwalczanie wykluczenia społecznego. Z tym nasza polityka społeczna sobie nie radzi. Jej główny dział w odniesieniu do polityki zwalczania ubóstwa - pomoc społeczna - jest ograniczona, zarówno finansowo, jak i w działaniu. Progi dochodowe jak gilotyna oddzielają tych, którym udzielane jest wsparcie, od tych, którzy się do niego nie kwalifikują. Większość musi liczyć na siebie Typowy klient "opieki" ma dziś twarz osoby z marginesu społecznego. Dla tych, którzy nie osiągają żadnych dochodów, nie wypracowali żadnego zabezpieczenia, system pomocy społecznej znajdzie środki i nie pozwoli im umrzeć z głodu. Na państwowym garnuszku wegetuje kilka procent najbiedniejszych Polaków. Ci, którzy żyją bardzo skromnie, na życiowych zakrętach muszą liczyć na siebie. Od wielu lat dochody ponad połowy Polaków kwalifikują ich poniżej tzw. minimum socjalnego. To też bieda, tyle że nie dotkliwa. Kryzys gospodarczy czujemy w swoich portfelach. Niepokojące zmiany w ocenie sytuacji materialnej Polaków sygnalizują sondaże opinii publicznej. Ubożejemy, ale polska bieda ma różne oblicza. Pani Zosia jest mistrzynią zakupów. "Polo", "Biedronka", "Carrefour", "Lidl", a tuż przed zamknięciem targowisko - to stałe punkty jej codziennie przemierzanej trasy. Jeśli tylko dobrze się czuje, od rana kontroluje promocje i przeceny. W "Biedronce" ryż kosztował 1,80 zł, a w "Polo" był po 1,49. W "Carrefourze" serek, który w innym sklepie miał cenę 2,40, znalazła za 2,29. W hurtowni "Ruchu" namierzyła proszek do prania "Rex" za 3 zł. A lekarstwo, za które zawsze płaci 7,80, wczoraj w "Niezapominajce" było tylko za 1 gr. Nigdy nie kupuje od razu. Cierpliwie sprawdza, zapisuje w zeszycie, a potem decyduje, co warto dziś nabyć. Tuż przed zamknięciem targowiska straganiarze za półdarmo oddają gorszej jakości produkty. Za 50 gr do słoiczka trafiły cztery "stłuczki". Na śniadanie będzie jajecznica, a na obiad sadzone. Promocje i okazje układają jej menu. Utrzymuje się za 500 zł - Przez miesiąc potrafię zaoszczędzić nawet 20 zł - mówi pani Zosia, z dumą pokazując gęsto zapisany zeszyt. Te 20 zł to dla niej ogromna suma, zważywszy że musi się utrzymać z niecałych 500 zł renty. Daje radę, ale gdy po zimie Tauron wystawia jej rachunki za prąd, zwraca się do MOPS-u o pomoc. Pani Zosia nie kwalifikuje się do świadczeń z pomocy społecznej (może jedynie liczyć na zasiłek celowy, np. przy spłacie rachunku za energię). Po niewielkiej podwyżce renty nie spełnia już tzw. kryterium dochodowego, które dla gospodarstwa jednoosobowego wynosi 477 zł. - W tym roku po raz pierwszy minimum egzystencji okazało się wyższe niż progi dochodowe uprawniające do udzielenia pomocy społecznej, a minimum egzystencji oznacza skrajne ubóstwo - mówi dr Piotr Kurowski, ekonomista z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, od dziesięciu lat zajmujący się szacunkami koszyka minimum egzystencji i minimum socjalnego polskiej rodziny. W tym pierwszym znajdują się najbardziej podstawowe produkty w ilości umożliwiającej biologiczne przeżycie. - Dodajmy, najwyżej przez kilka miesięcy. Dłuższe zaspokajanie potrzeb na takim poziomie grozi utratą zdrowia - wyjaśnia Piotr Kurowski. Minimum egzystencji przeliczone na złotówki wynosi (za 2010 r.) 472,72 zł dla osoby samotnej. Tylko dla tej jednej kategorii gospodarstw domowych kwota minimum egzystencji jest wyższa niż limit dochodów uprawniający do przyznania zasiłku - o 4 zł. Pozostałym pięciu typom gospodarstw domowych, dla których liczone są minima, przypisano kwoty, stanowiące równowartość produktów umożliwiających biologiczne przetrwanie, wyższe niż próg uprawniający do uzyskania pomocy społecznej. Dla rodziny z dwójką dzieci np. próg przeżycia został wyliczony na 1607,93 zł (401,98 zł na osobę). Tymczasem na pomoc społeczną rodzina może liczyć, jeśli dochód nie przekracza 351 zł na osobę. Progi dochodowe, uprawniające do pomocy społecznej, nie były zmieniane od 2006 r. Z roku na rok stojące w miejscu limity eliminowały ze wsparcia środkami pomocy społecznej coraz większe grupy osób. W końcu okazały się niższe niż próg przeżycia. Kogo więc wspiera pomoc społeczna? Potraktowali ją, jak naciągaczkę Nie rodzinę Magdy. Dwa lata temu jej ojciec stracił pracę. Nie siedział z założonymi rękami. Pojechał za granicę i tam znalazł zajęcie na czarno. Zanim jednak przysłał do domu pierwsze pieniądze, mama udała się do ośrodka pomocy społecznej po jakieś wsparcie. - Potraktowali ją jak naciągaczkę. Zażądali wielu zaświadczeń, przysłali do domu pracownika na wywiad. Skoro w domu było czysto, brat oglądał bajki na wideo, siostra odrabiała lekcje, pies miał karmę w misce, żadnego bałaganu, żadnych awantur, zero patologii - to znaczy, że nie potrzebujemy pomocy. A moja mama na spacerach z psem zbierała puszki po piwie. Kupowała najtańsze produkty w Tesco, sama nie jadła, chociaż choruje na cukrzycę. Kupowała tańsze leki albo nie kupowała i nie zażywała wcale. Ja, jako studentka, chciałam znaleźć pracę, aby jakoś pomóc, ale wciąż natrafiałam na absurdalne przepisy i ograniczenia - relacjonuje Magda. W najbardziej dramatycznym momencie życia jej rodzinę uratowała pomoc w ramach akcji "Szlachetna Paczka" organizowanej przez stowarzyszenie "Wiosna". Potem wiele problemów udało się rozwiązać, ale żal do instytucji pomocy społecznej pozostał.