- Psy choć nieduże, są bardzo agresywne. Mam sygnały, że zaatakowały idące tędy dzieci, doskakują do przejeżdżających rowerzystów i samochodów - alarmuje sołtys Płazy Leszek Kowalski. Jak twierdzi urzędnicy, do których zwracał się o pomoc, bezradnie rozkładali ręce. Ktoś poradził mu nawet, by dalej szukał spadkobierców zmarłego właściciela czworonogów. Sołtys nie ma wątpliwości, że jeżeli gmina natychmiast nie podejmie interwencji i nie zajmie się psami, może dojść do nieszczęścia. Ktoś zostanie w końcu pogryziony. Agresywne psy doskakują przechodniom do nóg. Niejeden mieszkaniec musiał już przed nimi uciekać. Nie wiadomo też, czy były szczepione przeciwko wściekliźnie. - Psy doskakują też do samochodów, które przejeżdżają drogą wojewódzką, a także do rowerzystów. Boję się, że w końcu dojdzie tu do kolizji albo - co gorsza - do wypadku. Ostatnio jeden rowerzysta, by obronić się przed ugryzieniem, gwałtownie odbił w bok, by uciec i o mało nie zderzył się z samochodem - argumentuje sołtys Leszek Kowalski, zarazem radny powiatowy. Na własną rękę, z pomocą sąsiadów, próbował ustalić rodzinę zmarłego właściciela psów, by się nimi zajęli. Niestety bez rezultatu. Pomocy szukał też w urzędach. Najpierw w Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego, potem w chrzanowskim magistracie. Tu usłyszał, że najlepiej byłoby odnaleźć spadkobierców zmarłego właściciela czworonogów. Urzędnicy nie spieszyli się z pomocą. - Pracownicy stwierdzili, że muszą czekać na decyzję pani naczelnik wydziału. Nie rozumiem, dlaczego nie mogą sami nic zrobić. W końcu opieka nad bezdomnymi zwierzętami to zadanie gminy? - denerwuje się Leszek Kowalski. Chrzanów, tak jak każda gmina, ma limit psów, które mogą w ciągu roku trafić do schroniska. To w sumie 30 czworonogów. Sołtys podejrzewa, że mógł on zostać już wyczerpany i stąd ten problem. - Limit nie został wyczerpany, ale nawet gdyby tak było, to i tak niczego by nie zmieniło. Nie ma mowy, byśmy nie zareagowali na taki problem. Te psy zostaną zabrane przez specjalistyczną firmę, z którą mamy podpisaną umowę, najszybciej jak się da - zapewnia Danuta Grzesiak, naczelnik wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Miasta w Chrzanowie. Naczelniczka tłumaczy, że nikt nie zamierza urządzać obławy na psy. Dlatego urzędnicy poprosili sołtysa, by skontaktował się z firmą, która na zlecenie gminy wyłapuje bezpańskie czworonogi i dał znać, kiedy znajdą się one na jakimś ogrodzonym terenie, np. na czas dokarmiania. Wtedy bez problemu będzie można je zabrać. Wydaje się, że temat został rozwiązany. Pozostaje tylko jedno pytanie, dlaczego wszystko trwało tak długo? Psy wałęsają się po ulicach wsi od dobrych kilku tygodni. Eliza Jarguz eliza.jarguz@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w poniedziałkowym "Dzienniku Polskim": Ściana wody, grad i niedrożne studzienki Uprawiał marihuanę w opuszczonym domu Plony będą niższsze - czy grozi nam wzrost cen żywności?