Mężczyzna twierdzi też, że nie wie, dlaczego kilka dni temu barki zerwały się z cum. Prokuratorzy nie wierzą jednak w te wyjaśnienia. Wiadomo, że wcześniej barki zastały sprowadzone z okolic Oświęcimia i miały zostać wyciągnięte na brzeg oraz pocięte na złom. - Czy było wszystko w porządku to wyjaśnią nasze czynności i czynności również innych organów specjalistycznych. Poprzez regionalny zarząd gospodarki wodnej będą prowadzone badania zabezpieczeń barek - tłumaczy prokurator Bogusława Marcinkowska. Barki muszą jak najszybciej zostać usunięte, ponieważ cały czas tamują przepływ wody przez stopień na Dąbiu. Na razie nie wiadomo, kto za to zapłaci. Powinien to zrobić właściciel, jeżeli tak się jednak nie stanie, to koszty pokryje skarb państwa. Może być to od kilkunastu do nawet 100 tys. zł.