Całe zdarzenie miało miejsce w godzinach południowym na 604. kilometrze krajowej "siódemki" (miejscowość Moczydło - gmina Książ Wielki). Akcja zabezpieczania i przywracania ruchu na ruchliwej o każdej porze roku drodze, trwała ponad 5 godzin. Na miejsce dyżurny Powiatowego Stanowiska Kierowania Komendy Powiatowej PSP w Miechowie wysłał dwa zastępy strażaków z Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej, OSP z Krajowego Systemu Ratowniczo - Gaśniczego w Książy Wielkiej oraz powiadomił służby współdziałające. - Po przybyciu na miejsce zdarzenia i przeprowadzeniu wstępnego rozpoznania ustaliliśmy, że na poboczu drogi (w kierunku Krakowa) stoją dwa pojazdy (fiat i skoda) uszkodzone w wyniku kolizji. Natomiast 400 m dalej (w kierunku Warszawy) na poboczu znajduje się ciągnik siodłowy z cysterną - powiedział zastępca dowódcy JRG, kpt. Paweł Miś. Równocześnie ze strażą pożarną dojechała na sygnale karetka pogotowia ratunkowego. Kierujący fiatem i skodą po zbadaniu przez lekarza odmówili hospitalizacji. Trzeba było jednak ustalić, co właściwie się stało. - Na drodze K - 7, na długości ok. 400 m., została rozlana substancja ropopochodna, pochodząca z cysterny stojącej niecałe pół kilometra dalej. W trakcie działań rozpoznawczych nastąpił gwałtowny wyciek substancji z włazu wlewowego cysterny. Zalany został kierowca, który znajdował się w tym czasie na płaszczu chłodzącym cysterny a także cała droga, pobocze, rów oraz część pobliskiego pola - relacjonuje zastępca dowódcy JRG. Strażacy błyskawicznie sprawdzili, czy w trakcie penetracji włazu wlewowego kierowca nie odniósł obrażeń. Chwilę później przybył lekarz, który dokładnie zbadał kierowcę cysterny. Zbadany również nie wyraził zgody na przetransportowanie do szpitala. Po sprawdzeniu listu przewozowego uściślono rodzaj przewożonej substancji. Był to uwodniony odpad ciekły (zawartość osadników z myjni samochodowych) w ilości ok. 20 metrów sześć. - Po konsultacji z PSK KP PSP orzekliśmy, iż substancja ta nie jest niebezpieczna dla ratowników. I, że można pracować bez ubrań ochronnych oraz sprzętu ochrony dróg oddechowych - kontynuuje kpt. Paweł Miś. W celu zebrania i neutralizacji rozlanej substancji, podjęto szereg rutynowych działań. Wstrzymano komunikację na krajowej "siódemce", przy pomocy łopat zebrano do specjalnych pojemników grubszą warstwę substancji z drogi, pobocza i rowu, zadysponowano dodatkowe ilości sorbentu. Kierowca cysterny powiadomił telefonicznie właściciela firmy o konieczności podstawienia cysterny zastępczej oraz dowozu dodatkowych ilości niezbędnego sorbentu. - Aby udrożnić jeden pas drogi na długości ok. 400 m, trzeba było odtłuścić szlak komunikacyjny przy pomocy substancji "aquaquick", a następnie oczyścić go sorbentem "compakt". Po tych czynnościach ruch odbywał się już wahadłowo, kierowany przez strażaków - mówi o podjętych działaniach zastępca dowódcy JRG. Gdy przybyła oczekiwana cysterna zastępcza, kierowcy przepompowali uwodniony odpad ciekły do "beczki" i odjechali. Po rozmowie i przedstawieniu procedury neutralizacji odpadu, właściciel pola, które też zostało zalane nie wyraził zgody na zbieranie ziemi z zanieczyszczonej powierzchni i podpisał stosowny protokół. - W akcji trwającej ponad 5 godzin brały udział 4 zastępy z miechowskiej JRG, OSP - KSRG Książ Wielki, Pogotowie Ratunkowe, Policja oraz pracownicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad - wymienia na koniec kapitan Miś. ZBIGNIEW WOJTIUK miechowski@dziennik.krakow.pl Czytaj również: W Krakowie nikt nie zaspał Śliwkowy szlak nabiera rozmachu Kolejka nie tylko do quada