Po dwóch stronach barykady stanęli samorządowcy z Wadowic i z miejscowości, na terenie których budowana jest zapora ze zbiornikiem wodnym - pisze "Gazeta Krakowska". Jezioro Wadowickie? Czemu nie. Stanisław Kotarba, rzecznik burmistrza Wadowic, radny powiatowy i członek zarządu powiatu wadowickiego mówi, że to doskonała propozycja. Nieskromnie dodaje, że sam ją wymyślił. Jakieś siedem lat temu, gdy trzeba było posłom z Warszawy wytłumaczyć, gdzie leży ten zbiornik Świnna Poręba, na którego budowę rząd ma przeznaczyć dziesiątki milionów złotych. - Wszyscy wiemy, gdzie leżą Wadowice. Nie ma problemów z lokalizacją. Jezioro Wadowickie aż ciśnie się za usta, gdy popatrzy się na jego położenie - mówi samorządowiec. z Wadowic Jego słowa nie podobają się wójtom Mucharza - Wacławowi Wądolemu, Stryszowa - Janowi Wacławskiemu oraz Zembrzyc - Józefowi Gąsiorkowi. Ich gminy znajdują się na terenie wielkiej budowy. - Wadowickie?! To w ogóle nie wchodzi w grę! Jezioro nazywać się będzie albo Mucharskie, albo Jezioro Świnna Poręba. Wiele lat przeżyliśmy jako mieszkańcy tych terenów, wiele kłopotów związanych z budową tego zbiornika. Nie wyobrażam sobie, że ktoś postronny mógłby się podpisywać pod jego nazwą - denerwuje się wójt Mucharza Wacław Wądolny. Trzech wójtów zawiązało koalicję i podjęło decyzję, że jak będzie trzeba, to zorganizują nawet referendum lokalne w tej sprawie. - Rozmawiamy z mieszkańcami. Ich stanowisko jest takie samo jak nasze - dodaje wójt. Wadowiczanin Stanisław Kotarba mówi, że się nie wycofa i będzie przekonywał innych do swojego pomysłu. - Dobra nazwa to pół sukcesu. Jeśli mają tutaj przyjeżdżać turyści, jeśli budowa ma zostać dokończona, to lepszej marki niż wadowicka nie ma. Proszę zapytać kogoś z Gdańska czy wie gdzie leży Mucharz - dodaje Kotarba.