Prokuratura badała, czy dyrekcja nie zaniedbała obowiązku dbania o bezpieczeństwo uczniów, sprawdzała także sprawę nieudzielenia przez nauczycieli pomocy zaatakowanej uczennicy. W obu przypadkach nie dopatrzyła się naruszenia prawa. Sprawa dotyczy 13-letniej gimnazjalistki, która 8 września w gimnazjum nr 6 w Krakowie podczas przerwy zaatakowała nożem koleżankę. Były to pierwsze dni pobytu w szkole 13-latki, która wcześniej uczyła się w Szkocji. Napadnięta z ranami ciętymi twarzy i szyi trafiła do szpitala, gdzie przeszła operację. Nastolatka trafiła do szpitala psychiatrycznego 13-letnia napastniczka trafiła do schroniska dla nieletnich, a potem do szpitala psychiatrycznego. Zdaniem lekarzy ze względu na stan zdrowia nie mogła zrozumieć swojego postępowania ani nim pokierować. W toku postępowania w sprawie usiłowania zabójstwa krakowski sąd w wydziale rodzinnym i dla nieletnich zastosował wobec uczennicy środek leczniczy i umieścił ją w szpitalu psychiatrycznym. Zdaniem prokuratury, dyrektorka szkoły dopełniła swoje obowiązki w zakresie zapewnienia młodzieży i nauczycielom bezpiecznych warunków nauki i pracy. Prokuratura powołuje się na stały monitoring szkoły 14 kamerami, zabezpieczenie wejścia do szkoły, dyżury nauczycieli, remonty wzmacniające bezpieczeństwo itd. Jednocześnie wskazuje, że dyrektorka nie uzyskała informacji od rodziców na temat kłopotów agresywnej uczennicy w Szkocji. Dopiero po zdarzeniu ojciec 13-latki poinformował, że była ona w szkockiej szkole zawieszona za rzucenie nożem w koleżankę. Nie było naruszenia prawa Także ujawniony w wyniku kontroli kuratorium fakt, że dyrekcja szkoły nie przetłumaczyła świadectwa uczennicy ze szkoły w Szkocji) nie jest - zdaniem prokuratury - naruszeniem prawa i nie ma związku ze zdarzeniem, do którego mogło dojść niezależnie od starań dyrekcji o bezpieczeństwo. W szkockim zaświadczeniu - jak podaje prokuratura - nie było informacji o incydencie z nożem w Szkocji. Prawa nie złamały - według ustaleń prokuratury - również nauczycielki. Jak podkreśla prokuratura, odpowiedzialność karna może grozić tylko wtedy, gdy zostanie wykazane, że osoba mogła udzielić pomocy innej osobie znajdującej się w niebezpieczeństwie, bez narażania siebie lub kogoś innego na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jak ustalono w śledztwie, jedna z nauczycielek, która była świadkiem ataku, udała się do sekretariatu, aby zlecić wezwanie pogotowia i policji. Zdaniem prokuratury, była to dopuszczalna reakcja, ponieważ nauczycielka nie zaniechała swojego obowiązku, ale podjęła działania, by wezwać odpowiednie służby. Poinformowanie właściwych służb uznać należy za spełnienie tego obowiązku udzielenia pomocy - uważa prokuratura. Nauczycielka nie widziała noża Z kolei druga nauczycielka, widząc szarpiące się uczennice, nie miała - według prokuratury - świadomości niebezpiecznego charakteru zajścia i nie zdawała sobie sprawy, że istniało zagrożenie dla życia i zdrowia uczennicy; nie widziała w rękach 13-latki noża, a żadna z uczennic początkowo nie krzyczała. Dopiero kiedy zobaczyła krew na twarzy jednej z uczennic, podeszła w jej kierunku, ale wtedy ranną uczennicę odprowadziła już do sekretariatu inna nauczycielka. Ona także widziała zdarzenie fragmentarycznie i nie miała świadomości istniejącego zagrożenia. Na tej podstawie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wydarzeń w szkole, nie dopatrując się naruszenia prawa. Kuratorium chce ukarania nauczycielek Postępowanie w tej sprawie prowadziło także małopolskie kuratorium oświaty. Jego efektem było przygotowanie dwóch wniosków dyscyplinarnych. Kurator domaga się ukarania dwóch nauczycielek naganami, ponieważ nie zareagowały na atak i nie podjęły oczekiwanych działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa zaatakowanej uczennicy. Jak poinformował Janusz Szklarczyk, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie małopolski z krakowskiego kuratorium oświaty, wnioski nie zostały jeszcze rozpoznane przez komisję dyscyplinarną. Jego zdaniem decyzja prokuratury nie będzie miała znaczenia dla postępowania przed komisją. Wicedyrektor zespołu szkół ogólnokształcących, w skład którego wchodzi gimnazjum nr 6, Julita Górska powiedziała w środę, że sytuacja w szkole wróciła do normy. - Pracujemy normalnie, nie znamy decyzji prokuratury; czekamy na decyzje kuratorium - powiedziała wicedyrektor. Jak dodała, obie nauczycielki pracują normalnie, do szkoły wróciła także zaatakowana uczennica. - Nie możemy rozpamiętywać sytuacji ekstremalnej, jaka miała miejsce, staramy się, by uczniowie o tym zapomnieli - powiedziała wicedyrektor.